Tyski szpital wojewódzki zawiesi działalność 19 maja, a wznowi - prowadzony przez należącą do samorządu województwa spółkę - 1 czerwca. Większość z 93 leczonych tam jeszcze w czwartek pacjentów zostanie wypisana do domów. Ok. 10 trafi do innych szpitali. - To nie będzie ewakuacja szpitala - podkreślił w czwartek dyrektor placówki Jarosław Madowicz. Podczas konferencji prasowej w Katowicach przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego, do którego należy zadłużony na niemal 70 mln zł szpital, a także szefowie szpitala i przejmującej leczenie spółki, zapewniali, że pacjenci z Tychów i powiatu bieruńsko-lędzińskiego nie zostaną bez opieki. - Mamy do dyspozycji 304 łóżka w 12 szpitalach na obszarze 40 km wokół Tychów - przede wszystkim w Katowicach, Mikołowie, Pszczynie, Mysłowicach czy Jaworznie - wyliczał wicemarszałek woj. śląskiego Mariusz Kleszczewski. Informacją o wolnych miejscach na bieżąco dysponuje m.in. pogotowie ratunkowe. Wicemarszałek przekonywał, że wybrana forma przekształceń była jedyną z możliwych, która pozwala na utrzymanie działalności szpitala, mimo blisko dwutygodniowej przerwy w leczeniu pacjentów. Kleszczewski tłumaczył, że spółka Megrez, która będzie świadczyć usługi od 1 czerwca, to nowy podmiot na medycznym rynku, który nie mógłby przejąć kontraktu szpitala z NFZ na zasadzie cesji i musiał przystąpić do nowego konkursu. Konkurs, na podstawie którego Megrez ma otrzymać kontrakt z NFZ, Fundusz rozstrzygnie 23 maja; wcześniej może skontrolować spółkę - musi ona wówczas dysponować personelem, urządzeniami medycznymi itp., które nie mogą być wtedy wykorzystywane przez inny podmiot. Dlatego likwidowany szpital musi formalnie przekazać sprzęt służbom marszałka, aby te dały go w użytkowanie (a potem wniosły aportem) spółce. Leki szpital musi oddać do hurtowni, a spółka musi zaopatrzyć się w nie od nowa. Urzędnicy tłumaczą, że nie było możliwości utrzymania leczenia w tym okresie. Przedstawiciele szpitala tłumaczą, że obecnie w placówce nie ma już pacjentów poddawanych np. intensywnej terapii - z początkiem maja z pracy odeszli anestezjolodzy z tego oddziału, którzy jednak wrócą 1 czerwca - już jako pracownicy spółki. W sumie Megrez zamierza utworzyć 517 etatów, z czego ok. 300 dla pielęgniarek, a ok. 70 dla lekarzy. Wcześniej szpital zatrudniał ponad 400 pielęgniarek. Przedstawiciele dyrekcji zaznaczają jednak, że dane te nie są wprost porównywalne, bo w przeszłości szpital miał szerszy kontrakt z NFZ - po jego okrojeniu pojawił się przerost zatrudnienia. Dotychczas Megrez podpisał umowy z 254 pielęgniarkami oraz około połową lekarzy. Z pozostałymi trwają negocjacje dotyczące warunków umów. W nowej formule zakres usług szpitala ma pozostać taki jak dotąd (choć formalnie niektóre oddziały będą połączone), a liczba łóżek szpitalnych zmniejszy się o ok. 100, do 444. W dawnej strukturze ZOZ-u pozostaną (oprócz długów) przyszpitalne przychodnie, które będą działać nieprzerwanie, także między 19 maja a 1 czerwca. Dodatkowo w tym okresie uruchomione będą dwa dyżury: urazowo-ortopedyczny (lekarze mają udzielać pomocy na miejscu lub decydować o wysłaniu chorych z urazami do innych szpitali) oraz ginekologiczno-położniczy (lekarze będą decydować, czy kobiety mogą same jechać do innych szpitali, czy zawiezie je tam karetka). Przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego nie obawiają się wniosku do prokuratury, złożonego w sprawie trybu przekształceń tyskiego szpitala przez Solidarną Polskę. Kleszczewski zapewnił, że podejmowane działania są zgodne z prawem i służą docelowemu utrzymaniu działalności tej placówki. Szpital wojewódzki w Tychach ma niemal 70 mln zł długu, z czego ok. 27 mln zł to zobowiązania wymagalne. Placówka realizowała program naprawczy, który jednak nie powiódł się. Na wniosek pielęgniarek, którym sąd przyznał racje w kwestii zaległych wynagrodzeń, komornicy weszli na konta szpitala. W ostatnich miesiącach załoga nie otrzymywał pensji, lub dostawała ją w ograniczonej wysokości.