W piątek podczas spotkania w szpitalu załoga ma poznać jego następcę. Skonfliktowani z dotychczasową dyrekcją lekarze, którzy złożyli wypowiedzenia i przestali przychodzić do pracy, oceniają, że dymisja Piotra Nowaka to krok w dobrym kierunku. Jeśli dojdą do porozumienia z nowym dyrektorem, są gotowi rozważyć wycofanie wypowiedzeń. - Prezydent przyjął dzisiaj złożoną wcześniej przez dyrektora Nowaka dymisję. Jutro chce przedstawić pracownikom nowego dyrektora. Mamy nadzieję, że te zmiany zażegnają wreszcie konflikt i zapewnią normalne funkcjonowanie szpitala - powiedział Roman Penkała. Dyrektor Nowak deklarował wcześniej, że dla dobra szpitala jest gotów odejść ze stanowiska, jeśli znajdzie się następca. - Wreszcie konkretne działanie zamiast słów - tak ocenił odwołanie dyrektora przewodniczący szpitalnej organizacji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Marcin Świerk. Dodał, że lekarze nie wiedzą jeszcze, kto będzie następcą dyrektora Nowaka, ale są otwarci na współpracę. - Każdy nowy dyrektor ma u nas zielone światło. Jeśli dojdziemy do porozumienia, możemy wycofać wypowiedzenia - powiedział. Wypowiedzenia upływające z końcem października złożyła w świętochłowickim szpitalu ok. połowa z zatrudnionych na etatach lekarzy. Część z nich po zaostrzeniu konfliktu na początku października przestała przychodzić do pracy. Konieczne było wstrzymanie przyjęć ostrych przypadków na kilka oddziałów, a w końcu z powodu braku lekarzy czasowo zamknięto oddział chirurgii, ewakuując 11 pacjentów do innych szpitali w sąsiednich miastach. Od poniedziałku w szpitalu toczyły się rozmowy z udziałem zewnętrznego negocjatora - dyrektora Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich Mariusza Nowaka. Lekarze domagali się dymisji dyrektora, zarzucając mu nieudolność; on im - blokowanie planu naprawczego szpitala, który zaakceptowała Rada Miejska Świętochłowic i rada społeczna szpitala. Lekarze krytykują ten plan. Placówka jest zadłużona na 40 mln zł. Sprawą konfliktu w świętochłowickim szpitalu zajął się już okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej przy Śląskiej Izbie Lekarskiej. Bada on sprawę operacji pacjentki. Kobieta dostała krwotoku po wcześniejszym cięciu cesarskim, co zagrażało jej życiu. Doszło do tego zaraz po tym, jak dyrektor zwolnił ordynatorów oddziału ginekologiczno-położniczego i chirurgicznego. Kiedy ordynator ginekologii pakował swoje rzeczy, pacjentka dostała krwotoku. Według relacji lekarzy, wicedyrektor ds. lecznictwa miała mu dwukrotnie zabronić przeprowadzenia operacji, lekarz mimo to zoperował pacjentkę. Lekarze złożyli zawiadomienie do prokuratury. Wicedyrektor nie zgadza się z zarzutami. Jak przypomniał w czwartek Marcin Świerk, lekarze postulowali odwołanie całej dyrekcji, w tym wicedyrektor, przyjmują jednak argumentację władz miasta, że dalsze decyzje personalne podejmie nowy dyrektor.