Obelisk składa się z dwóch granitowych brył, pomiędzy którymi jest pusta przestrzeń, układająca się w postać górnika. W ten sposób architekci chcieli oddać uczucie pustki, jaka pozostała po zmarłych. Odsłonięcie pomnika poprzedzi msza w kopalnianej cechowni. Udział w uroczystościach zapowiedział wicepremier Waldemar Pawlak. Katastrofa w rudzkiej kopalni była jedną z największych w ostatnich latach tragedią w polskim górnictwie. Jej okoliczności wciąż wyjaśnia prokuratura, która przesłuchała w tej sprawie ponad 500 osób. W czerwcu postawiono pierwsze zarzuty. Obecnie podejrzanych jest łącznie 18 osób - to elektromonterzy, osoby dozorujące ich pracę i dwóch sztygarów zmianowych. Są podejrzani m.in. o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników. Stawiane im zarzuty nie wiążą się bezpośrednio z katastrofą, ale dotyczą okresu sprzed tragedii. - Śledztwo w tej sprawie zostało przedłużone do marca przyszłego roku. Spodziewamy się, że wkrótce zarzuty zostaną przedstawione kolejnym osobom - powiedziała rzeczniczka katowickiej prokuratury okręgowej, Marta Zawada-Dybek. Nie zdradziła, jaki jest charakter tych zarzutów i kto je usłyszy. Poza prokuraturą przyczyny katastrofy badały organa nadzoru górniczego. Komisja Wyższego Urzędu Górniczego uznała, że za tragedię odpowiada nie natura, a ludzkie zaniedbania. Do najistotniejszych zaliczono dopuszczenie do nagromadzenia się wybuchowej ilości metanu. Było to spowodowane m.in. niedotrzymaniem warunków przewietrzania ściany wydobywczej. W fatalnym stanie były przewody elektryczne; z jego z nich pochodziła iskra, która zapaliła metan. W zagrożonym rejonie pracowało zbyt wielu górników. Nadzór górniczy zdecydował o zastosowaniu sankcji lub wysłaniu wniosków do sądu wobec 34 osób (w tym czterech z kierownictwa kopalni), którym zarzucono naruszenie przepisów i rozmaite uchybienia - żadne z nich samo w sobie nie miało związku z katastrofą, ale połączone mogły się do niej przyczynić. 13 pracowników zostało odsuniętych od pełnionych funkcji. Jednak sprawy 14 z 21 osób, obwinionych przez nadzór górniczy o naruszenia przepisów bhp (dotyczących m.in. zagrożeń pożarowych, tąpaniami, gazowych, pyłowych czy wodnych) nadal są w sądzie i w drugą rocznicę tragedii zostaną przedawnione. Po tym jak dyrektor OUG w czerwcu 2010 r. skierował do rudzkiego sądu swe wnioski, sąd uwzględnił wszystkie, wydając tzw. wyroki nakazowe. Siedem osób nie wniosło odwołań, w ich przypadku wyroki - zgodnie z przepisami przewidujące kilkusetzłotowe grzywny - szybko uprawomocniły się. Od wyroków rudzkiego sądu odwołało się jednak 14 osób. Część spraw sąd połączył do wspólnego rozpoznania; we wrześniu rozprawy w tych postępowaniach wciąż trwały. Przedstawiciele Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, zapewniają, że firma nie pozostawiła rodzin ofiar bez pomocy. Oprócz należnych im świadczeń finansowych (m.in. z ubezpieczeń oraz z tytułu holdingowej umowy zbiorowej) zapewniono pracę kilkorgu członkom rodzin poszkodowanych. Łączny koszt świadczeń, zasiłków oraz innych rodzajów wsparcia udzielanego rodzinom przez kopalnię przekroczył 1,6 mln zł. Ponadto rodziny dziewięciu z 20 śmiertelnych ofiar katastrofy oraz 12 górników rannych w tym wypadku, zawarło w sądzie ugody z Katowickim Holdingiem Węglowym, przyjmując proponowane odszkodowania. Dla rodzin śmiertelnych ofiar wypadku ich wysokość wynosi 150 tys. zł. Ranni górnicy otrzymują odpowiednio mniejsze kwoty, w zależności od stopnia uszczerbku na zdrowiu. U lżej rannych stopień ten określono na 27 proc., u najciężej - aż na 95 proc. Każdy jeden procent uszczerbku na zdrowiu to 1,5 tys. zł odszkodowania. Z 11 rodzin zmarłych, które nie przystały na propozycję holdingu, pięć skierowało sprawy do sądu, domagając się wyższych odszkodowań. Z podobnymi wnioskami wystąpiło także 16 poszkodowanych w wypadku górników. Do tragedii doszło 18 września 2009 r. po godz. 10 w wyrobisku 1050 m pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Ostatnia ciężko poparzona osoba - 3 października. Krótko po katastrofie przypuszczano, że w kopalni doszło do zapalenia metanu. Później okazało się, że groźny gaz także wybuchł. Górników zabiły płomienie, sięgająca tysiąca stopni Celsjusza temperatura, podmuch i przemieszczająca się fala ciśnienia oraz nienadająca się do oddychania atmosfera. Marek Błoński