W czerwcu 2003 r. w mieszkaniu przy ul. Zabrskiej w centrum Katowic zginęli 85-letni mężczyzna, jego 75-letnia żona oraz ich 51-letni niepełnosprawny umysłowo syn. Starszy mężczyzna miał podcięte gardło, kobieta - rany tłuczone głowy; ich syn został uduszony. O tę zbrodnię prokuratura oskarżyła 57-letniego obecnie Leszka R. Mężczyzna został zatrzymany w związku z inną sprawą w listopadzie 2003 r. W kwietniu 2008 r. katowicki sąd okręgowy skazał go na dożywocie. Mężczyzna przyznawał się tylko do drobniejszych zarzuconych mu przestępstw. Do zabójstwa nie przyznawał się. Po pierwszym wyroku w I instancji sąd apelacyjny nakazał powtórzenie procesu z powodu niespójności w zeznaniach jednego ze świadków i ustaleniach biegłych w zakresie analizy próbek DNA z miejsca zbrodni. W ponownym procesie oskarżony także został skazany na dożywocie. Tym razem, po zaskarżeniu orzeczenia, sąd apelacyjny utrzymał wyrok z I instancji. Jak przyznają sędziowie, sprawa była niezwykle skomplikowana pod względem dowodowym. Po analizie materiałów sprawy sąd apelacyjny uznał jednak, że zgromadzone poszlaki tworzą logiczny łańcuch i wina Leszka R. nie budzi wątpliwości. Jak wynika z ustaleń śledztwa i procesu, Leszek R. znał zamordowaną rodzinę - kiedyś sprzedawał jej węgiel, kradziony z pociągów. W czerwcu 2003 r. miał też prawdopodobnie związek z próbą wyłudzenia pieniędzy z opieki społecznej - refundacji pobytu upośledzonego 51-latka na turnusie rehabilitacyjnym.