Do silnej eksplozji w jednorodzinnym domu przy ul. Inwalidów Wojennych doszło w niedzielę wieczorem. Wewnątrz nikogo nie było, budynek był remontowany. Teraz nie nadaje się do zamieszkania - wybuch zniszczył dach i pierwsze piętro, a parter i klatka schodowa spłonęły. Po wybuchu sąsiednie budynki opuściły 22 osoby. Już z pierwszych oględzin i relacji sąsiadów wynikało, że nie był to wypadek, a celowe działanie. Sąsiedzi powtarzali, że eksmitowany niedawno z domu mężczyzna odgrażał się, że spali lub wysadzi budynek w powietrze. Mężczyzna został zatrzymany we wtorek w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Tarnowskich Górach (GCR), w środę stanął przed prokuratorem. O przedstawieniu mężczyźnie zarzutu poinformowała zastępca prokuratora rejonowego w Tarnowskich Górach Halina Barwinek-Folek. Jak dodała, jeszcze w środę do sądu powinien trafić wniosek o aresztowanie podejrzanego. Według nieoficjalnych informacji ze śledztwa, mężczyzna nie przyznaje się do winy. Po zatrzymaniu utrzymywał, że w GCR był nieprzerwanie od 14 lipca. Śledczy są jednak pewni, że to on stoi za wybuchem. - Opowiadał zarówno bliskim, jak i sąsiadom, że spali dom lub wysadzi go w powietrze - powiedziała prok. Barwinek-Folek. Już w dniu wybuchu było wiadomo, że do eksplozji ktoś celowo doprowadził. W samym budynku nie było żadnej instalacji gazowej, ale sprawca podłączył gumowy wąż do biegnącego przy domu gazociągu, a drugi koniec zaniósł na pierwsze piętro. W pobliżu postawił butelkę z łatwopalnym płynem i podpalił. Gdy stężenie gazu w pomieszczeniu wzrosło, doszło do eksplozji. Podejrzany w tej sprawie mężczyzna na początku lipca został eksmitowany z domu, odziedziczonego razem z siostrą po ojcu. Rodzeństwo uzgodniło, że w dom przejmie siostra. Choć zgodnie z ugodą zwróciła bratu część wartości nieruchomości, ten jednak uważał, że został oszukany. Nie chciał się wyprowadzić, dlatego w końcu zapadła decyzja o eksmisji - mówią śledczy. Według informacji pochodzących ze śledztwa, podejrzany w przeszłości leczył się psychiatrycznie i nadużywa alkoholu. W śledztwie przypuszczalnie konieczna będzie opinia biegłych, którzy wypowiedzą się na temat jego poczytalności.