Władze województwa tłumaczą, że szpital trzeba czasowo zamknąć, by przeprowadzić swego rodzaju inwentaryzację. To konieczne, by szpital mógł zostać przejęty przez nową spółkę. Ma to być ratunek dla zadłużonej placówki, która nie jest w stanie wypłacić pracownikom zaległych pensji. Konta zajął bowiem komornik. RMF: Z powodu gigantycznego długu tymczasowo zamkną szpital w Tychach. Czytaj więcej Niewykluczone też, że w tym czasie kontrolę w szpitalu przeprowadzi Narodowy Fundusz Zdrowia. Nie będzie wielkiej ewakuacji Korytarze szpitala są już prawie puste - z 700 łóżek zajętych jest już tylko 150. Ci, którzy mogą pójść do domu, są wypisywani. Około 10 osób trzeba przewieźć do innych placówek. - Pacjenci, którzy będą potrzebowali pomocy po 19 maja, otrzymają ją w 24-godzinnym ambulatorium - tłumaczy dyrektor szpitala Jarosław Madowicz. Problem jednak w tym, że w ambulatorium do niektórych lekarzy już teraz czeka się w kolejkach po kilka godzin. "Boję się oblężenia" Od soboty przez dwa tygodnie w Tychach będzie działał tylko szpital miejski. Dyrektor tej placówki podkreśla, że nie będzie mógł pomóc wszystkim pacjentom, bo w jego szpitalu nie ma porodówki ani urazówki. Na pomoc tam mogą liczyć tylko dzieci, osoby z problemami kardiologicznymi i internistycznymi, bo tylko takie 3 oddziały działają w szpitalu miejskim. - Nie mamy niestety możliwości zabezpieczenia pacjentów po wypadkach, pacjenci neurologiczni są standardowo załatwiani w szpitalu wojewódzkim. Tak samo sytuacja przedstawia się w przypadku kobiet ciężarnych. Jeżeli chodzi o chirurgię, to tutaj nasze możliwości sprowadzają się do postawienia diagnozy i przekazania pacjenta do oddziału, który dysponuje odpowiednim zapleczem - wyjaśnia dyrektor szpitala Marek Krawczyk. Dodaje też, że pediatria już od lutego działa na "zwiększonych obrotach", bo zamknięto wówczas oddział dziecięcy w szpitalu wojewódzkim. - Trzeba było przyjąć wszystkich, którzy się zgłaszali, natomiast oddział, niestety, nie jest z gumy. Było to też dosyć sporym wyzwaniem i obawiam się, że tutaj ta sytuacja może się powtórzyć, jeżeli chodzi o oddział kardiologiczny i internistyczny - mówi Krawczyk. Dyrektor podkreśla również, że nie dostał na piśmie żadnych ustaleń dotyczących działań po 19 maja. Są tylko ustne zapewnienia, że szpital miejski nie zostanie sam na placu boju. Pacjenci będą kierowani do 10 innych szpitali Co najmniej dziesięć szpitali w województwie śląskim przejmie opiekę nad pacjentami z Tychów w czasie, kiedy szpital wojewódzki będzie zamknięty. Wicemarszałek województwa Mariusz Kleszczewski polecił stworzyć bazę wolnych łóżek w szpitalach, którą będzie dysponowało Centrum Zarządzania Kryzysowego wojewody i Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe. - Codziennie będą przekazywane raporty, w którym dniu, który szpital, jakimi łóżkami dysponuje, żebyśmy mogli od razu tam pokierować pacjenta - powiedział samorządowiec w rozmowie z reporterką radia RMF FM. Zapewnienia marszałka nie uspokajają jednak mieszkańców Tychów. Oni chcą się leczyć w swoim mieście. Najbliższe szpitale to Mikołów, Chorzów i Katowice. - Uważam, że to jest chore. Ten szpital tyle lat tutaj funkcjonował. To nie do pomyślenia po prostu - mówią oburzeni mieszkańcy. Do końca maja Tychy będą pozbawione porodówki Tyski oddział ginekologiczno-położniczy jest znany w całym regionie. To właśnie tutaj panie jako pierwsze mogły rodzić w wodzie lub na specjalnym kole. Teraz przez niemal dwa tygodnie pacjentki będą musiały szukać innego oddziału. Najbliższe znajdują się w Mikołowie, Pszczynie, Mysłowicach i Katowicach. Ordynator tyskiego oddziału położniczego prof. Ryszard Poręba chce, żeby w ambulatorium przez całą dobę dyżurował ginekolog. On dokona oceny i zdecyduje, do jakiego szpitala odesłać pacjentki. - Oby nie było tak, że musiałby w tym momencie poród odbierać - podkreślał lekarz w rozmowie z reporterką radia RMF FM. Czy w niepublicznym szpitalu będą się leczyć za publiczne pieniądze? Od czerwca tyski szpital będzie spółką, czyli Niepublicznym Zakładem Opieki Zdrowotnej. Pacjenci zastanawiają się, czy w związku z tym będą musieli płacić za leczenie w tej placówce. Prezes spółki Megrez, która ma przejąć szpital, zapewnia, że leczenie będzie finansowane z pieniędzy publicznych. - Chcemy głównie bazować na przychodach z Narodowego Funduszu Zdrowia - wyjaśnia w rozmowie z reporterką radia. Dodaje także, że w szpitalu mają być takie same oddziały, jak dotychczas. Spółka Megrez nie ma jeszcze kontraktu na leczenie w tyskim szpitalu. Decyzję NFZ-u w tej sprawie poznamy najpóźniej w przyszłym tygodniu. Co stanie się z długiem szpitala? Dług tyskiej placówki pozostanie w przyszpitalnych poradniach. Spółka Megrez przejmuje bowiem tylko szpital, w którym zadłużenie rosło z miesiąca na miesiąc i trzeba było ten proces zatrzymać. Przychodnie nie generują strat, więc, jak tłumaczy dyrektor szpitala, dług już nie urośnie. Nie zmienia to faktu, że trzeba będzie go spłacić. Jeszcze nie wiadomo, jak zostaną rozwiązane problemy finansowe tyskiej placówki. Jak dowiedziała się reporterka radia RMF FM, dyrekcja szpitala ma negocjować z wierzycielami, a marszałek województwa będzie w miarę możliwości pomagał poradniom finansowo .