Gwizdy, stukot wypełnionych drobnymi monetami plastikowych butelek, transparenty z wyrazami poparcia dla protestujących w Warszawie oraz kamasze dla marszałka Sejmu Ludwika Dorna - tak wyglądała poniedziałkowa demonstracja protestujących lekarzy i pielęgniarek w Katowicach. "Koleżanki w Warszawie - jesteśmy z wami", "Rządzący obudźcie się, agonia ochrony zdrowia trwa", "Nas nikt nie zastąpi" - to niektóre z transparentów, trzymanych przez demonstrantów. "Akcja protestacyjna musi się udać i zakończy się zwycięstwem całego społeczeństwa, bo leży w interesie społeczeństwa - mówił szef śląskiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Maciej Niwiński. W organizowanej przez demonstracji uczestniczyły też pielęgniarki z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położonych oraz członkowie Związku Zawodowego Anestezjologów. Do ponad 200 manifestujących dołączyła też grupa związkowców z górniczego związku Sierpień'80. Wiwaty i entuzjazm zgromadzonych wywołał lekarz z 28-letnim stażem Paweł Wróblewski, starszy asystent Kliniki Ginekologii i Położnictwa Śląskiej Akademii Medycznej w Zabrzu, kiedy podniósł w jednej ręce znoszone buty, a w drugiej wizerunek kaczora Donalda. "Buty to symbol kamaszy dla pana marszałka Dorna. Spróbujemy zawieźć mu je do Warszawy jako prezent - powiedział dziennikarzom. Wróblewski miał też tabliczkę z wyliczeniem swojego wynagrodzenia, które w kwietniu wynosiło 1537,99 zł. - Ja zarabiam 1580 zł po 30 latach pracy i trzech specjalizacjach. Gdybym miał się zwolnić jutro, zrobię to bez wahania. Widzimy, że nie mamy wyjścia, niezależnie od liczby lat przepracowanych będziemy musieli szukać innej pracy - powiedział dr Mieczysław Dziedzic, pracujący w szpitalu klinicznym Śląskiej Akademii Medycznej. Protestujący spotkali się też z wicewojewodą śląskim Arturem Warzochą. "Zarobki w służbie zdrowia są niewystarczające - przyznał wicewojewoda. Przyjął petycje od lekarzy i pielęgniarek, którzy prosili o przekazanie ich premierowi. Niwiński informował wicewojewodę o wizytach policjantów w szpitalach, zbierających dane na temat protestujących wybierających się do Warszawy. W poniedziałek w województwie śląskim strajkuje ponad 70 szpitali i ZOZ-ów. Grupy lekarzy i pielęgniarek jeżdżą też do Warszawy, by zastąpić tam protestujących kolegów.