Uszkodzenia szukano od poniedziałku. Wreszcie wczoraj wieczorem miejsce awarii zostało odnalezione. W nocy ciepłownicy zaczęli awarię usuwać. - Szukaliśmy tak długo z kilku powodów - tłumaczy Janusz Filipek z przedsiębiorstwa ciepłowniczego. - Po pierwsze to stara sieć, więc nie ma wskaźników elektronicznych informujących o uszkodzeniu. Ponieważ uszkodzenie nastąpiło w kanale ciepłowniczym wkopanym w ziemię, a nie w studzience, nie widać było żadnego parowania ani wody, która momentalnie wsiąkała w grunt. Wreszcie zdarzały się sytuacje, że mieliśmy problemy ze sprawdzaniem rur, które biegną przez prywatne podwórka - wyjaśnia. Jednak mieszkańców Czeladzi, którzy marzną od poniedziałku, ta argumentacja nie przekonuje. - Przestałam być wyrozumiała, bo to za długo trwa. A oni ograniczają się tylko do wywieszania ogłoszenia, że ciągle szukają uszkodzenia - mówi jedna z mieszkanek Czeladzi. Od kilku godzin ekipy remontowe próbują załatać dziurę, przez którą wyciekła woda. Janusz Filipek przewiduje, że dziś po południu usuwanie awarii się zakończy. Po kilku kolejnych godzinach - bo tyle trwać będzie napełnianie sieci wodą - w mieszkaniach powinno być już ciepło.