Od środy w Czeskim Cieszynie obowiązuje całkowity zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Gazetacodzienna.pl pisała o wprowadzeniu nowych przepisów jako pierwsza. Uchwała, przyjęta przez Radę Miasta, wymierzona jest w pijaczków, którzy raczą się wódką i piwem pod sklepami monopolowymi, na ławkach w parkach i placach zabaw. Większość z nich to, niestety, Polacy, bo alkohol po drugiej stronie Olzy alkohol jest tańszy. W środę Straż Miejska ostro wzięła się za egzekwowanie przepisu. - Jako, że sprawa jest świeża, postanowiliśmy na razie karać symbolicznymi mandatami w granicach 100 koron. Chcemy, żeby ludzie mieli czas przyzwyczaić się do nowego przepisu - mówi Jan Hrůza, komendant czeskocieszyńskiej Straży Miejskiej. Pierwszym ukaranym był Polak, który popijał piwo pod sklepem. Próbował się bronić, że w jego ojczyźnie piwko to napój orzeźwiający, ale strażników nie przekonał. Właścicielka pobliskiej sauny była szczęśliwa, że ktoś wreszcie wziął się za pijaków przesiadujących pod jej firmą. - Z ich powodu klienci bali się do nas przychodzić - mówi Ilka Biedrawová. Czeski Cieszyn jest trzecim miastem w Republice, które zdecydowało się wprowadzić zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. - W Polsce problem załatwiła ustawa. W Czechach uznano, że odgórne wprowadzenie zakazu spożywania alkoholu w miejscach publicznych byłoby ograniczeniem swobód obywatelskich i problem pozostawiono samorządom - mówi burmistrz Czeskiego Cieszyna Vit Slovacek. Zakaz (taki sam od lat jest egzekwowany w polskim Cieszynie) obowiązuje na ulicach, w parkach, skwerach, na placach zabaw oraz na przystankach autobusowych za wyjątkiem dni, kiedy miasto organizuje jakieś imprezy, np. Sylwestra na Rynku.