W aptekach w Cieszynie można na raz kupić tylko dwa opakowania Ibupromu. Takie ograniczenia narzuciła inspekcja farmaceutyczna. Ma to uprzykrzyć życie czeskim narkomanom, którzy w Cieszynie na potęgę wykupują lekarstwa zawierające pseudoefedrynę, a potem produkują z nich amfetaminę, czy perwitynę - najbardziej popularny narkotyk w Czechach. Czeskim narkomanom łatwiej kupić je na polskim, niż rodzimym rynku. Od maja ubiegłego roku w Czechach leki z pseudoefedryną można dostać tylko na receptę albo podając pełne dane osobowe, łącznie z numerem PESEL. Dlatego narkomani przestali chodzić do czeskich aptek, a zaczęli odwiedzać polskie. Farmaceuci to potwierdzają. - Są tacy, co chcą pięć, dziesięć opakowań. Sprzedaję im najwyżej dwa, ale następnego dnia znowu się pojawiają. Chodzą też do innych aptek w mieście, więc nie jest im trudno zaopatrzyć się w większą ilość leku - przyznaje Damian Kazek, kierownik apteki przy ul. Głębokiej w Cieszynie. W Polsce zarejestrowanych jest dużo więcej medykamentów z pseudoefedryną niż w Czechach. Stosowane są przy przeziębieniach i grypie. Sprzedawane są bez recepty, a żaden przepis nie określa, jaką ilość może nabyć jedna osoba. Nie można też sprawdzać tożsamości klientów. Kiedy jednak w województwach przygranicznych dramatycznie wzrosła liczba sprzedanych opakowań np. Ibupromu, organy nadzoru farmaceutycznego postanowiły działać. - W samym województwie śląskim w 2009 roku sprzedano w aptekach o 100 tys. opakowań leków z pseudoefedryną więcej niż w roku poprzednim - mówi "Głosowi Ludu" Izabela Majewska ze Śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego w Katowicach. Inspektorzy odkryli, że niektóre apteki wydają ogromne ilości jednego leku. - Pewna apteka internetowa sprzedała jednemu klientowi 900 opakowań. Apteka to nie hurtownia, nie może sprzedawać takich ilości. Kierownik został ukarany przez Izbę Aptekarską, dostał te zakaz pracy na stanowisku kierowniczym - dodaje inspektor. Inspektorat wydał komunikat ograniczający liczbę sprzedawanych opakowań i w tej chwili przymierza się do przeprowadzania kontroli w aptekach w rejonie przygranicznym. Policja niewiele może zdziałać, dopóki nie udowodni, że leki są wykorzystywane do nielegalnej produkcji narkotyków. - Leki, o których mowa, są sprzedawane w aptekach bez recepty. Podejmowanie przez nas działań represyjnych lub nawet prewencyjnych wobec osób robiących zakupy w naszych aptekach, byłoby swego rodzaju nadużyciem, na które nie możemy sobie pozwolić - przekonuje Ireneusz Brachaczek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Cieszynie. Podobnie mówi rzecznik prasowy Wojewódzkiej Komendy Policji w Ostrawie, Soňa Štětínská. - Wiemy o tym, że narkomani zaopatrują się w leki w sąsiednich krajach. Nie możemy jednak nikomu tego zabronić, skoro jest to legalne. Dopiero gdy udowodnimy, że lekarstwa są wykorzystywane do produkcji narkotyków, możemy podjąć odpowiednie działania - informuje Soňa Štětínská. Nie oznacza to, że policja nie interesuje się problemem. Choć nie prowadzi oficjalnego dochodzenia, zbiera informacje. Jeden z cieszyńskich farmaceutów powiedział, że policjanci byli w jego aptece i pytali o sprzedaż leków zawierających pseudoefedrynę. "Głos Ludu"