Od czwartku szpital działa w trybie ostrodyżurowym. Realizowane są tylko zabiegi ratujące życie, planowe przyjęcia pacjentów są wstrzymane. "Dotychczasowa obsada nie zapewniała bezpieczeństwa pacjentom i samym pracownikom, więc porozumienie w tym zakresie cieszy. Nie kończymy jednak protestu, bo nie został spełniony nasz główny postulat - płacowy" - powiedział PAP przewodniczący Solidarności w rybnickim szpitalu Piotr Rajman. Pracownicy szpitala w Rybniku domagają się wzrostu płac o 1200 zł brutto. Dotychczasowe negocjacje między związkowcami i dyrekcją szpitala zakończyły się fiaskiem. Do zbliżenia stanowisk nie doprowadziły również rozmowy z udziałem mediatora wskazanego przez resort rodziny, pracy i polityki społecznej. Spór zbiorowy trwa w rybnickim szpitalu od maja. W referendum przeprowadzonym w placówce na przełomie września i października zdecydowana większość głosujących opowiedziała się za rozpoczęciem akcji protestacyjnych, ze strajkiem włącznie. Oprócz podwyżek płac związkowcy domagali się również zatrudniania dodatkowych pielęgniarek na oddziale intensywnej terapii i bloku operacyjnym. W ich ocenie obsady pielęgniarskie na tych oddziałach są zbyt małe, co może zagrażać zdrowiu pacjentów. Porozumienie zawarte w piątek w tym zakresie ma być realizowane od 1 listopada. Rzecznik szpitala Michał Sieroń poinformował PAP, że na razie nie jest planowana ewakuacja szpitala. "Zgodnie z deklaracją komitetu strajkowego na oddziałach ma być zapewniona minimalna obsada, niezbędna do obsługi pacjentów, których liczba - ze względu na brak przyjęć - będzie się sukcesywnie zmniejszać" - wskazał. Zarówno dyrekcja, jak i organ założycielski placówki - samorząd województwa śląskiego stoją na stanowisku, że sytuacja finansowa rybnickiego szpitala nie pozwala na zaoferowanie podwyżek w wysokości postulowanej przez pracowników. Przekazana protestującym propozycja to 200 zł.