Na potrzeby szkolenia wymyślono katastrofę boeinga ze 105 osobami na pokładzie. Samolot miał rozbić się krótko po starcie, w lesie ok. 10 km od portu lotniczego "Katowice" w Pyrzowicach. Były to największe w regionie od kilku lat ćwiczenia na taką skalę. Chodziło w nich głównie o to, aby sprawdzić i skoordynować pracę wszystkich służb, angażowanych w razie katastrofy, nie tylko samych formacji ratowniczych. Autorzy scenariusza dołożyli starań, aby wszystko działo się tak, jak w rzeczywistości. Chodziło nie tylko o działania ratowników na miejscu wypadku, ale zadbano także o zabezpieczenie okolicznego terenu, zamknięcie niezbędnych do akcji ratowniczej dróg, stworzenie punktów informacyjnych itp. Na miejscu byli psychologowie, którzy mieli pomagać poszkodowanym, służby prasowe rozsyłały do mediów komunikaty o przebiegu akcji, prokuratorzy pracowali przy sporządzaniu listy ofiar. Wyznaczono nawet numery telefonów informacyjnych dla rodzin poszkodowanych. Oprócz policji, straży pożarnej i ratownictwa medycznego w ćwiczeniach uczestniczyli także funkcjonariusze ABW, straży granicznej, żandarmerii wojskowej, służby leśnej, wojska, prokuratorzy oraz przedstawiciele służb kryzysowych wojewody śląskiego, miejscowego starostwa i gminy. - Są w błędzie ci, którym wydaje się, że podobne ćwiczenia to rodzaj zabawy. Tylko w praktyce można sprawdzić, czy np. poszczególne służby wzajemnie nie przeszkadzają sobie w akcji, albo ocenić, jakiego sprzętu brakuje, by pomoc była skuteczniejsza - ocenił rzecznik podkatowickiego lotniska, Cezary Orzech. Jak powiedział, podobne ćwiczenia na lotnisku, na mniejszą skalę, odbywają się co roku; większe co najmniej raz na dwa lata. Jednak ćwiczeń angażujących tak wiele służb i osób nie było w regionie od dawna. Uczestnicy ćwiczeń przekonują, że każde z nich ma bardzo praktyczny wymiar. Jedne z poprzednich szkoleń pokazało np. braki w wyposażeniu - okazało się, że "rannych" trzeba przejściowo kłaść na ziemi, a lżej poszkodowani muszą stać na zimnie. Trzeba było uzupełnić sprzęt o specjalne maty i namioty. Dla stworzenia warunków najbardziej zbliżonych do rzeczywistości organizatorzy ćwiczeń przygotowali precyzyjny scenariusz. Zgodnie z nim, wyimaginowany boeing 737-500 linii Skynet ze 105 osobami na pokładzie wystartował z lotniska w Pyrzowicach w sobotę rano. Po kilkudziesięciu sekundach pilot zgłosił awarię silnika i utracono z nim łączność radiową; chwilę potem samolot zniknął z ekranów radaru. Potwierdzono, że maszyna rozbiła się ok. 10 km od lotniska i stanęła w płomieniach. Rozpoczęto akcje ratowniczą. W miejscowej szkole otwarto punkt konsultacyjny, gdzie pod wyznaczonym numerem telefonu bliscy mogli dowiedzieć się o losach osób podróżujących rejsem nr 888 888. Czasowo zamknięta została obwodnica S-1 od Podwarpia do Pyrzowic i droga krajowa nr 78 od Siewierza do Celin. Potem rozpoczęto oględziny i czynności dochodzeniowo-śledcze, służące zebraniu śladów na miejscu katastrofy i ustalenie jej przyczyn. Zgodnie z ostatnim "komunikatem" służb prasowych wojewody śląskiego, "ze strefy zagrożenia ewakuowano 19 rannych, którzy zostali przewiezieni do najbliższych szpitali w Sosnowcu i Tarnowskich Górach - 4 osoby w stanie ciężkim, 5 w średnim, 10 w lekkim. Wydobyto 8 zwłok. Trwa akcja identyfikacyjna i poszukiwawcza". Ćwiczenia trwały trzy godziny.