Doszło do tego, że ich liczba powraca do poziomu sprzed pontyfikatu Jana Pawła II, podaje "Metro". Statystyki tworzone przez paulinów z jasnogórskiego klasztoru (powstają na podstawie kwestionariuszy wypełnianych przez przewodników grup pielgrzymkowych) nie pozostawiają złudzeń: na początku lat 90. przed 15 sierpnia na Jasną Gorę pielgrzymowało nawet 400 tys. osób; potem ich liczba systematycznie spadała, utrzymując się jednak powyżej pułapu 150 tys. Dwa lata temu - w roku śmierci Jana Pawła II - wiele wskazywało na to, że spadek uda się zahamować (100,3 tys.). Nadzieje okazały się przedwczesne: w zeszłym roku liczba pielgrzymów osiągnęła rekordowo niski poziom 92 tys. Ostatni raz tak mało osób pielgrzymowało na Jasną Górę w okresie PRL-u, zanim jeszcze Karol Wojtyła został papieżem. Jak będzie w tym roku? Paulini opublikują tegoroczne statystyki lada moment, ale specjaliści już teraz mówią, że spadku pieszego pielgrzymowania nie można tłumaczyć jedynie nieobecnością Jana Pawła II: - Dziś Kościół organizuje w okresie wakacyjnym wiele różnego rodzaju rekolekcji, sesji, dni młodzieży czy zjazdów. Dlatego wierni, którzy chcą poświęcić swój wolny czas w sposób religijny, mają dużo więcej możliwości niż kiedyś, tłumaczy o. Dariusz Kowalczyk, prowincjał zakonu jezuitów. Jak podkreślają eksperci, dziś rzadziej niż kilkanaście lat temu możemy pozwolić sobie na wakacyjną przerwę od codziennych obowiązków, a jak już dostaniemy urlop, chcemy odpocząć: - Tu gra rolę czynnik ekonomiczny - ludzie ciężko pracują, często wyjeżdżają do pracy za granicą. Znam wiele osób, które kiedyś chodziły regularnie na pielgrzymki, a dziś nie pozwalają im na to obowiązki, mówi o. Kowalczyk. To nie wszystko. Prozaiczną, ale zapewne wiarygodną przyczynę spadku liczby pielgrzymów wymienia o. Edward Pleń, duszpasterz sportowców: - Oprócz sfery religijnej pielgrzymka to także duży wysiłek fizyczny. A z badań wynika, że Polacy istotnie mniej się ruszają jako naród - mówi krótko.