Rodzina Surowieckich ma całą listę pretensji i skarg w stosunku do działań policji i prokuratury, jest zbulwersowana prowadzeniem śledztwa. - To i tak zbyt łagodne słowo. Minęło trzynaście miesięcy... i nic! Tylko przekładają papiery - mówi ojciec zaginionej Kazimierz Surowiecki. - Sprawdzaliśmy wszelkie możliwe informacje, które mogłyby pomóc rozwiązać sprawę, przesłuchaliśmy mnóstwo świadków, analizowaliśmy szereg dokumentów, m.in. bilingów telefonicznych. Mamy już sześć potężnych tomów akt tej sprawy - informuje prokurator rejonowy Jolanta Wójcik-Doroszko. - Prowadziliśmy postępowanie pod kątem pozbawienie wolności Joanny Surowieckiej - mówi pszczyńska prokurator. Jednak ta wersja nie została w żadnej sposób potwierdzona. Także rodzina domyśla się porwania córki. - Tak właśnie myślimy. W Polsce jej zapewne nie ma. Jednak nie mamy żadnych dowodów - mówią państwo Surowieccy. 30 czerwca Prokuratura Rejonowa w Pszczynie zawiesiła swoje postępowanie. - Sprawdziliśmy skrupulatnie wszystko to, co wymagało sprawdzenia. Teraz czekamy na nowe informacje - oznajmia Jolanta Wójcik-Doroszko. Rodzina zaginionej odwoła się od tej decyzji. - Jak się nie szuka, to się nie znajdzie - komentuje działania prokuratury matka Joanny - Irena Surowiecka. - Pomimo tego, że prokuratura zawiesiła śledztwo pod kątem domniemanego uprowadzenia, to nasze czynności poszukiwawcze nadal trwają - twierdzi Elwira Jurasz, rzecznik prasowy bielskiej policji. - Podjęliśmy wątek zagraniczny. Trwa współpraca z Interpolem - mówi oficer operacyjny bielskiej komendy. Bilans kilkunastu miesięcy poszukiwań jest niestety przygnębiający. A wiedza o losach Joanny Surowieckiej jest taka sama, jak w pierwszym dniu jej zniknięcia - żadna.