Ponad rok temu Instytut Pamięci Narodowej zaapelował do gmin, aby dokonały zmian nazw, które "utrwalają zafałszowany obraz najnowszych dziejów Polski". Dekomunizacja, do której nawoływał IPN wzruszyła wielu samorządowców w kraju, ale nie w Chybiu. Ta mała wioska na Śląsku Cieszyńskim po dziś dzień w ogóle nie rozliczyła się z przeszłością i nadal funkcjonuje tu wiele PRL-owskich nazw. Klub sportowy nazywa się Robotniczy Klub Sportowy Cukrownik Chybie, a jego hala - o czym informuje tablica - nosi imię 35-lecia PRL. Ponadto w Chybiu są ulice Gwardii Ludowej (po przekształceniu w Armię Ludową była formacją zbrojną PPR), Gagarina - radzieckiego kosmonauty, czy generała Świerczewskiego - działacza komunistycznego, który "kulom się nie kłaniał". - To też historia Polski, może nawet lepsza niż ta, która tworzy się teraz. Nam to nie przeszkadza i przyzwyczailiśmy się do tych nazw. Po co to zmieniać, jeśli i tak w głowie zostaną stare nazwy? Przecież dla nas to będzie kosztowne. Ostatnio dopiero co wymieniliśmy dowody osobiste i znów mamy to zrobić - mówi para emerytów, która nie chce ujawniać swoich danych. Gdy rządziła partia Jarosława Kaczyńskiego, w kraju był boom na usuwanie nazw, które "utrwalają zafałszowany obraz najnowszych dziejów Polski". Sukcesywnie znikały pomniki, nazwy ulic, czy symbole związane z PRL. W Chybiu dekomunizacja nie przejdzie, bo mieszkańcy ani myślą o zmianach. - Nikt z mieszkańców o to nie wnioskował, a hala sportowa nie jest naszą własnością. Póki nie będzie sprzeciwu mieszkańców, nic nie będziemy zmieniać - mówi stanowczo wójt Chybia Elżbieta Dubiańska-Przemyk. Dodaje, że w gminie ma wiele pilniejszych spraw do załatwienia. Mieszkańcy popierają swoją wójt. - W Bielsku-Białej zmienili nawy ulic i teraz trudno się w mieście połapać. I tak używa się starych nazw, bo tkwią w głowie. Historia jest historią - uważa Renata Gorzała, mieszkanka Chybia. Gdyby zmieniono nazwy ulic, mieszkańcy musieliby liczyć się m.in. z kosztowną wymianą dowodów czy pieczątek. Autor: DOKA