W trwającej ponad dwie godziny akcji ratowniczej uczestniczyło ok. 250 strażaków, pracowników centrum logistycznego, policjantów i przedstawicieli innych służb. Według rzecznika użytkującej halę firmy odzieżowej Reporter, Marcina Gieracza, przewróciło się 15 z blisko 25 regałów, znajdujących się w obiekcie o powierzchni 3 tys. metrów kwadratowych. Dwie trzecie hali zostało zawalone metalowymi konstrukcjami i opakowaniami z odzieżą. - W chwili wypadku w hali pracowało pięć osób. Większość z nich znajdowała się poza regałami, w strefie operowania wózków widłowych. Między regałami była nasza pracownica, ale nie została jednak przygnieciona - zapewnił. 27-letnia kobieta jest na obserwacji na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej chorzowskiego szpitala. Nie ma żadnych złamań, ale jest oszołomiona wypadkiem. Lekarze sprawdzą, czy nie ucierpiały jej kręgi szyjne. Rzeczniczka Zespołu Szpitali Miejskich w Chorzowie, Bożena Ferdyn, poinformowała, że oprócz skierowanej na obserwację kobiety, do szpitala przewieziono także cztery inne osoby, u których stwierdzono ogólne potłuczenia, m.in. niegroźne urazy nogi i głowy. Po opatrzeniu pacjenci poszli do domu i będą leczyć się w przyszpitalnej poradni. Nie potwierdziły się wstępne podejrzenia, że pod regałami mogą być przygniecione osoby. Uprzątnięcie metalowych konstrukcji, aby wykluczyć taką możliwość, zajęło służbom ratowniczym blisko dwie godziny. Jeszcze przedtem, na podstawie rejestracji wejść i wyjść z obiektu, ustalono, że wewnątrz nie powinno być ofiar. - Przez dwie godziny pracowało tam ok. 250 osób, w większości pracownicy tutejszych hurtowni, którzy z zaangażowaniem pomagali naszym siedemdziesięciu strażakom, a także policjanci i strażnicy miejscy. Na miejscu było 16 wozów ratownictwa technicznego - podsumował dowodzący akcją komendant śląskiej Straży Pożarnej, nadbrygadier Janusz Skulich. Jego zdaniem, prawdopodobną przyczyną wypadku mogła być wadliwa konstrukcja regałów, albo ich przeciążenie. Gdy jeden z nich stracił stabilność, na zasadzie domina przewróciło się kilkanaście pozostałych. - Żeby je podnieść trzeba było pięćdziesięciu chłopa. Większości nie musieliśmy ciąć i wyciągać, bo wtedy akcja mogłaby trwać do rana - powiedział komendant. Wyjaśnienie okoliczności wypadku rozpoczęli inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy, prokuratury i policji. Nie miejscu są także przedstawiciele właściciela hali - firmy ProLogis, która wynajmuje obiekty najemcom. Według rzecznika Reportera, porządkowanie hali, m.in. ponowne konfekcjonowanie ubrań, które spadły z regałów, potrwa około tygodnia. W tym czasie magazyn na pewno pozostanie zamknięty. Według strażaków, porównywanie wtorkowego wypadku do zawalenia się, także zlokalizowanej w Chorzowie, hali Międzynarodowych Targów Katowickich w styczniu ubiegłego roku, jest nieuprawnione, choć - jak mówił komendant Skulich - zjawisko miało nieco podobny charakter, jedynie w tym sensie, że złożyły się metalowe konstrukcje - wtedy podpory i pokrycie dachu, teraz - ażurowe regały. - Mieliśmy taką namiastkę tego, co zdarzyło się półtora roku temu w Chorzowie. Powierzchniowo była to niecała połowa tamtego terenu. Na szczęście, obrażenia są niewielkie - kolan, żeber; więcej jest szoku. Takie zdarzenia to dowód, że ciągle chodzimy po polu minowym. Stąd nasza troska, żeby system ratownictwa funkcjonował dobrze i ciągle się rozwijał - mówił komendant Skulich.