Jak poinformowała rzeczniczka chorzowskiej policji Justyna Dziedzic, wczoraj wieczorem pies wyszedł na spacer z właścicielką. Niespodziewanie rzucił się na przechodzącą obok dziewczynkę. Najpierw ugryzł ją w nogę, a potem w rękę. Według wstępnych ustaleń, pies był prowadzony na smyczy i miał prawdopodobnie parciany kaganiec, który zdarł podczas ataku. Dziewczynkę uratował przypadkowy mężczyzna, który widział zajście z samochodu i skoczył jej na pomoc, odciągając psa. Dziecko przewieziono do Chorzowskiego Centrum Pediatrii i Onkologii. Jak poinformował rzecznik szpitala Grzegorz Grzegorek, ogólny stan dziewczynki jest stabilny, czeka ją jednak długotrwałe leczenie ran lewego podudzia i prawego przedramienia, w którym dodatkowo zmiażdżona została kość. Wiadomo, że 17-miesięczny pies nie miał ważnych szczepień - ich ważność skończyła się 25 listopada. Według policji, trudno obecnie przesądzić o tym, czy właścicielce zostaną postawione zarzuty. - Zwierzę było prowadzone na smyczy i miało kaganiec, a więc było zabezpieczone. O prawnej ocenie tej sytuacji zdecyduje ostatecznie prokurator - powiedziała Dziedzic.