Kilka miesięcy temu właściciele budek z goframi, lodami i watą cukrową dostali wypowiedzenia umów dzierżawy. Złożyli pozew zbiorowy do sądu. Sąd wydał postanowienie, że do czasu prawomocnego orzeczenia park nie może odciąć im mediów. Stało się jednak inaczej. Niespełna dwa tygodnie temu najemcy zostali pozbawieni prądu i wody. Rozzłoszczeni liczyli swoje straty. - Musiałem wyrzucić 40 kilogramów lodów, bo wszystko skisło - tłumaczył Jarosław Farion, jeden ze sklepikarzy. Władze WPKiW uważają, że najemcy nielegalnie zajmują teren parku, bo wypowiedzenie umów dzierżawy jest niepodważalne i obowiązuje jedynie okres wypowiedzenia. Zgodnie z nim, sklepikarze już w styczniu powinni byli opuścić teren. Tymczasem po odcięciu mediów, przedsiębiorcy samowolnie i nielegalnie podłączyli swoje urządzenia do źródła zasilania. A to stwarza zagrożenie dla spacerowiczów. Ma być ładniej, estetyczniej i taniej Teraz każda budka z lodami i goframi wygląda inaczej. Do tego jest drogo, ale park na tym nie zarabia. Zyski liczą tylko najemcy. - Mogą pracować pięć miesięcy i żyć z tego dwanaście miesięcy. Takie przychody mają tylko dzięki temu, że są zlokalizowani w parku - mówi prezes parku Arkadiusz Godlewski. Dodaje, że małą gastronomię przejmie wkrótce jeden przedsiębiorca, wyłoniony w konkursie. Ma być wtedy ładniej, estetyczniej i taniej. Dla porównania, władze WPKiW pokazały na konferencji prasowej zdjęcia z chorzowskiego parku i Central Parku w Nowym Jorku, na którym chcą się wzorować. Konkurs na operatora małej gastronomii w WPKiW w Chorzowie zostanie ogłoszony po świętach. - Naszym celem jest, żeby goście parku już w lecie mogli korzystać z nowej, lepszej oferty i żeby park równocześnie mógł zasilać swój budżet - oświadczył Godlewski. Chorzowski park to tzw. "zielone płuca Śląska" i jeden z największych parków miejskich w Europie.