Składki na kosztowną polisę z funduszem inwestycyjnym płacił urzędnikom miejski budżet. Taki piękny prezent zafundował podwładnym kierownik zakładu Andrzej Majkutewicz - informuje "Dziennik Zachodni". Na zaskakujące wydatki z miejskiej kasy zwróciła uwagę Regionalna Izba Obrachunkowa w Katowicach, podczas niedawno zakończonej kontroli Wyszło na jaw, że zakład, który jest jednostką budżetową, bezpodstawnie zawarł umowę z Commercial Union Polska już w lutym 2001 roku. Odtąd co miesiąc, przez sześć lat, wpłacano tej firmie ponad dwa tysiące złotych. W kontrolowanym okresie od kwietnia 2005 roku do marca 2007 roku zapłacono z tego tytułu ponad 52 tys. złotych. Składki, które za urzędników płacił budżet, stanowiły razem z wynagrodzeniem podstawę do obliczeń ich świadczeń emerytalno- rentowych. Czyli taką boczną ścieżką urzędnicy osiągali wyższy dochód i tym samym większą emeryturę. Kontrolerzy RIO przyznali, że po raz pierwszy spotkali się z podobną sytuacją. - To system nie do przyjęcia. Jeśli pracownicy zakładu budżetowego chcą ubezpieczać się na życie z funduszem inwestycyjnym w miejscu pracy, muszą sami za to płacić. Składki ściąga się wtedy z ich wynagrodzenia. Podatnicy nie mogą ponosić tego wydatku. Muszę przyznać, że dotychczas nie zetknęłam się z rozwiązaniem, które przyjął mikołowski ZGL. Te pieniądze powinny być zwrócone do budżetu- stwierdza Ewa Koszela, naczelnik wydziału kontroli katowickiej RIO. Pomysł kierownika zakładu zaskoczył również pracowników Urzędu Miejskiego w Mikołowie. Za nich nikt składek nie płacił.