- Zebrane materiały wskazują na to, że mężczyzna w trakcie pełnienia swojej funkcji podał nieprawdziwe informacje w oświadczeniach majątkowych złożonych w latach 2006-2008 - poinformował rzecznik CBA Jacek Dobrzyński. Według CBA wiceprezydent w trakcie urzędowania prowadził jednocześnie działalność gospodarczą, polegającą na wykonywaniu czynności zarządu nieruchomościami należącymi do osób fizycznych. CBA podawało pierwotnie w rozsyłanym mediom komunikacie, że zarzuty wiceprezydent usłyszał w prokuraturze w Dąbrowie Górniczej. Zastępca tamtejszego prokuratora rejonowego Joanna Guguła zaprzeczyła, by było tam prowadzone takie śledztwo. Pytany o to Dobrzyński przyznał, że Biuro popełniło błąd, a sprawa toczy się w prokuraturze w Tychach. Szefowa tyskiej prokuratury prok. Agata Słuszniak wskazała, że czynności z udziałem wiceprezydenta Zabrza przeprowadzono tam w środę - m.in. przedstawiono mu wówczas zarzuty. Samorządowiec, zgodnie z przysługującym mu prawem, m.in. zażądał uzasadnienia zarzutów oraz możliwości zaznajomienia się z materiałem dowodowym. Prok. Słuszniak zaznaczyła, że materiał ten jest dość obszerny - liczy łącznie siedem tomów akt. Dalsze czynności związane z tą sprawą zaplanowano do 7 listopada. Według śledczych w tej sytuacji aktu oskarżenia można spodziewać się w połowie tego samego miesiąca. Przedstawione wiceprezydentowi zarzuty są zagrożone karą do 3 lat więzienia. - Nie komentujemy działań CBA. Sprawa ta była już wyjaśniana przed kilkoma miesiącami i w opinii naszych prawników nie doszło do złamania przepisów ustawy antykorupcyjnej. Podobnie jak w innych tego typu postępowaniach, także i w tym do czasu prawomocnej decyzji sądu istnieje zasada domniemania niewinności - powiedział Dariusz Krawczyk z zabrzańskiego magistratu. Kilka miesięcy temu, po kontroli w zabrzańskim samorządzie, dotyczącej m.in. przestrzegania przez tamtejszych urzędników przepisów o ograniczeniu działalności gospodarczej, CBA uznało, że wiceprezydent miasta naruszył ustawę antykorupcyjną, ponieważ, pełniąc swój urząd, nie zrezygnował całkowicie z wcześniejszej działalności - biura zarządzania nieruchomościami. Na wniosek Biura wiceprezydent został najpierw odwołany ze stanowiska, a po tygodniu, po przeprowadzonej analizie, prezydent miasta Małgorzata Mańka-Szulik uznała, że jej zastępca nie złamał prawa i jej zastępca został przywrócony na stanowisko. Sam wiceprezydent uznał zarzuty CBA za nadinterpretację ustawy. Jak relacjonował, gdy został wiceprezydentem, próbował rozwiązać wszystkie umowy na zarządzanie budynkami, pojawił się jednak problem z nieruchomościami należącymi do obywateli Izraela i Niemiec. Ponieważ - jak przekonywał - nie mógł ich porzucić, na drodze cesji przeniósł zarządzanie tymi budynkami na spółkę należącą do swego ojca. Uważa, że nie doszło w ten sposób do naruszenia ustawy. Prawnicy magistratu i prezydent miasta uznali, że wiceprezydent nie złamał prawa, a sprawa ma charakter administracyjny, a nie karny.