W latach 80. sprawa została umorzona. Teraz w oskarżeniu b. funkcjonariusza decydująca okazała się opinia specjalistów z zakresu medycyny sądowej. Szefowa pionu śledczego IPN w Katowicach Ewa Koj powiedziała na wtorkowej konferencji prasowej, że sprawa dotyczy wydarzenia ze stycznia 1982 r. Tragedię poprzedziło zgłoszenie rozboju na jednym z sosnowieckich komisariatów. Składający doniesienie - razem z dwoma funkcjonariuszami - szukał sprawcy na ulicach miasta. Wskazał młodego mężczyznę. - Mężczyzna ucieka, z niewiadomych powodów - nie wiemy, czy był sprawcą rozboju, czy też nie. W wyniku tego pościgu zostaje zastrzelony - relacjonowała Koj. Prowadzone w 1982 r. postępowanie zakończyło się umorzeniem. Milicjant nigdy nie usłyszał zarzutów. Sprawą IPN zajął się przed dwoma laty, kiedy zgłosiła się matka ofiary. Prokurator IPN uznał, że Tadeusz D. "przekroczył swoje uprawnienia w zakresie posługiwania się bronią palną i w zamiarze zabójstwa do osoby zatrzymywanej oddał strzał z bardzo bliskiej odległości w tył głowy". Podobnie jak przed laty, dziś emerytowany milicjant tłumaczył, że doszło do szamotaniny i przypadkowego wystrzału. Zdaniem prokuratorów IPN, takim wyjaśnieniom przeczy opinia biegłych. - Zasięgaliśmy ponownie opinii zakładu medycyny sądowej i nie ma innej możliwości jak to, że strzał został oddany z kilku centymetrów - powiedziała Koj. Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach.