Oszustwo wyszło na jaw, kiedy kilku górników, którzy prosili mężczyznę o pomoc w znalezieniu pracy, złożyło podania o przyjęcie do jednego z zakładów. Pracę dostali legalnie, bez protekcji. Oszust jednak twierdził, że to on interweniował w kopalni. Za pomoc w zdobyciu pracy górnicy płacili od tysiąca do kilku tysięcy złotych. Kiedy legalne przyjęcia się skończyły, mężczyzna zaczął unikać swoich klientów. Jeden z nich o wszystkim powiadomił policję. Funkcjonariusze ustalili, że oszust nie miał w kopalniach żadnych kontaktów. Za częste nieobecności został też dyscyplinarnie zwolniony z jednego z zakładów.