8 marca to dzień, który należy do kobiet. Wywalczone równouprawnienie pozwala dziś kobietom wykonywać zawody, o których kiedyś mogły tylko pomarzyć. Panie jeżdżą autobusami, piastują urzędy, a nawet grają w piłkę nożną. Janina Żagan od dwóch lat sprawuje urząd burmistrza Skoczowa. W jej gabinecie widać kobiecą rękę. Na półkach kwiaty, na stole serwetki. Z uśmiechem wspomina ostatnią wizytę dzieci z przedszkola, patrząc na bukiet kwiatów zrobionych z bibuły... Jak to jest być kobietą-burmistrzem? - Dla mnie to kolejna praca, kolejne wyzwanie. Połączenie kobiety-pracownika, kobiety-matki, kobiety-szefa. Nie jest to łatwe zadanie. Każdy dzień przynosi coś nowego i na swój sposób zaskakuje. Dotąd nigdy nie doświadczyłam tego, że kobiety są traktowane trochę inaczej niż mężczyźni. Teraz, pracując już dwa lata na stanowisku burmistrza, mam wrażenie, że pewnie byłoby mi łatwiej, gdybym była mężczyzną. Dlaczego tak pani myśli? - Niejednokrotnie dochodziły do mnie słuchy, że mężczyźni nie są zadowoleni z kobiety-burmistrza. Sen z powiek spędza im to, że taki urząd sprawuje baba. Czy gdyby mogła pani jeszcze raz wystartować w wyborach, zrobiłaby pani to? - Zastanowiłabym się, czy w ogóle wchodzić w politykę. Praca jest dla mnie przyjemnością, ale niestety nie przynosi mi takiej satysfakcji jak praca z dziećmi, którą wykonywałam kiedyś. Przed wyborami wydawało mi się, że wiele spraw będę mogła zmienić, załatwić. Teraz widzę, że nie jest to takie proste. Prawo, niestety, ogranicza, a ja muszę go bezwzględnie przestrzegać. Z kim się lepiej pracuje: z mężczyznami, czy kobietami? - Jeżeli jest ktoś dobrym, uczciwym człowiekiem, jest twórczy, ma chęć do pracy, to nie ma dla mnie znaczenia, czy jest kobietą czy mężczyzną. Takich pracowników mam i jestem z nich zadowolona. Czy była jakaś szczególna chwila w ciągu tych dwóch lat? -Było ich wiele. Każde podziękowanie ludzi za pomoc jest szczególne. Czuję satysfakcję, że komuś pomogłam. Ale nie zawsze jest tak, że ludzie wychodzą z mojego gabinetu uśmiechnięci. Nie zawsze mogę pomóc. Jednak staram się wysłuchać, mieć kontakt z mieszkańcami. To bardzo ważne, aby nie izolować się od świata i życia mieszkańców. Czego bała się Pani najbardziej obejmując urząd? - Tego, że nie poradzę sobie z problemami mieszkańców. Jeszcze nikt nigdy nie przyszedł do mnie z wielkimi pretensjami. Dla każdego, kto ma jakikolwiek problem staram się znaleźć czas. Każdemu staram się, w miarę możliwości, pomóc. Niestety nie da się wszystkich uszczęśliwić. Czasem ogranicza mnie prawo, a czasem sami zainteresowani są źródłem problemów. Jakie ma pani plany? - Powołany został specjalny Wydział Funduszy Europejskich. Postawiłam na ludzi, którzy się sprawdzili. Póki co niewiele widać, bo jesteśmy na etapie pisania wniosków, ale w przyszłości, tej niedalekiej, będziemy realizować projekty. Staramy się też być gminą przyjazną. Zmieniłam trochę organizację Urzędu Miasta - tak, aby mieszkańcy nie musieli biegać od pokoju do pokoju. Rozmawiała: DOROTA KOCHMAN