Zmiany planują władze organu założycielskiego szpitala - Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Argumentują, że to przyczyni się do rozwoju placówki i zapewniają, że pacjenci okulistyki i sama placówka nie ucierpią na reorganizacji. Zdaniem przedstawicieli powołanego przez pracowników komitetu obrony szpitala, popieranego przez wszystkie trzy działające w ośrodku związki zawodowe, przyłączenie odbędzie się kosztem liczby łóżek na oddziale okulistycznym. Obawiają się m.in. ograniczenia liczby udzielanych świadczeń, pogorszenia wyniku finansowego szpitala, a także utraty jego prestiżu. "Nie damy zniszczyć szpitala"; "Nie damy się", "Nie oddamy szpitala" - krzyczeli we wtorek protestujący. Do lekarzy i pielęgniarek przyłączyli się pacjenci; jak mówili, zrobili to spontanicznie. Chorzy mówili dziennikarzom, że popierają pozostawienie w obecnej formule szpitala, który uważają za najlepszy w swojej dziedzinie w Polsce. - Tu jest świetny sprzęt, świetni specjaliści, przyjeżdżają tu ludzie z całej Polski. Źle by się stało, gdyby to miało być zniszczone - powiedziała jedna z protestujących pacjentek. - Nie pozwolimy, żeby nasz szpital zniknął z mapy Polski. To jest perła Śląska - przekonywał szef komitetu obrony placówki, Marek Czekaj, wyliczając zagrożenia związane ze zmianami: ograniczenie świadczeń okulistycznych, wydłużenie kolejek pacjentów (dziś na przyjęcie do kliniki czeka się około roku), pogorszenie kondycji szpitala. Personel szpitala liczy na spotkanie z władzami uczelni, które - według Czekaja - komunikują się z załogą głównie za pomocą pism. W jednym z takich dokumentów władze uniwersytetu medycznego uznały komitet obrony szpitala za nielegalny. Komitet nie zgadza się z tym, powołując się zarówno na bezpośrednie poparcie załogi, jak i wszystkich związków zawodowych. - Wojna nie służy ani wizerunkowi szpitala, ani uczelni. Chcielibyśmy się porozumieć i zachować status quo - powiedział Czekaj. Władze uczelni obstają jednak przy zmianach i zapewniają, że szpital okulistyczny dysponuje sporą niewykorzystaną powierzchnią, a zmiany nie zaszkodzą w żaden sposób realizacji świadczeń okulistycznych. Władze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego postanowiły zmienić strukturę szpitala. Zdecydowały się przenieść tam Katedrę i Klinikę Chorób Wewnętrznych, Alergologii i Immunologii Klinicznej oraz Klinikę Endokrynologii, które obecnie mieszczą się w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu, który boryka się z problemem braku miejsca. Dla katowickiego szpitala oznacza to utratę statusu jednostki monospecjalistycznej. Plany te spotkały się z ostrym sprzeciwem pracowników kliniki okulistycznej. Katowicki szpital zdobył bardzo dobrą renomę pod rządami swojej wieloletniej dyrektor - prof. Ariadny G.- Ł. Znana okulistka straciła jednak stanowisko po incydentach alkoholowych, ponadto Najwyższa Izba Kontroli wykazała nieprawidłowości w funkcjonowaniu placówki, opisując mechanizmy korupcjogenne; we wrześniu zeszłego roku prokuratura postawiła kobiecie zarzuty korupcyjne. Od roku szpitalem kieruje Dorota Puka, która właśnie zrezygnowała ze stanowiska. Szpital rocznie udziela kilkadziesiąt tysięcy porad i wykonuje około 10 tys. operacji okulistycznych dla pacjentów nie tylko z terenów Śląska, ale i całego kraju. Sytuacja finansowa przez lata plasowała go w ścisłej czołówce szpitali publicznych. Bilans finansowy szpitala był zawsze dodatni. Protestująca załoga nie planuje strajku rozumianego jako odejście od łóżek pacjentów, ale nie wyklucza innych form protestu, np. głodówki. Rzeczniczka uczelni, Izabela Koźmińska-Życzkowska, tłumaczy, że w ostatnim roku w szpitalu nr 5 nigdy nie było 100-procentowego obłożenia łóżek. Przeniesione kliniki mają zająć tę właśnie niewykorzystywaną przez okulistykę wolną przestrzeń. Planowane jest zmniejszenie liczby łóżek w części dziecięcej z 54 do 25 i o 25 łóżek w części dla dorosłych. Według rzeczniczki, zmiany nie odbiją się negatywnie na wykonaniu przez jego pracowników kontraktu i tym samym na wyniku finansowym placówki. Pacjenci będą przyjmowani jak dotąd, tak samo licznie, tyle że z wykorzystaniem rzeczywiście potrzebnej liczby łóżek.