- Szum zrobi się, gdy dojdzie do tragedii - uważa Adam Michalski z Rady Osiedla dzielnicy Mikuszowice Krakowskie - pisze "Dziennik Zachodni". Inspektorzy samowolę budowlaną stwierdzili 19 czerwca. Od tego czasu inwestor kpi sobie z orzeczeń i upomnień PINB. Ten zbyt surowy nie jest. Już kilka miesięcy temu odgrażał się, że odda sprawę do prokuratury. Nie zrobił tego. W połowie lipca gotowa była ekspertyza, z której wynikało, że zagrożona została stabilność budynku. To efekt rozebrania ścianek działowych i pozostawienia na stropach gruzu. Teraz stabilność konstrukcji została osłabiona demontażem aluminiowej stolarki, która tworzyła ścianę frontową budynku. Nikt skutecznie nie reaguje - irytuje się Adam Michalski. Dodaje, że teren nie jest ogrodzony, a w pobliżu jest osiedle mieszkaniowe, bawią się dzieci, pojawiają się złomiarze. - Zagrożenie powoduje nie tylko gmach główny, ale też kilka innych obiektów - po portierni, kotłowni, pralni, prosektorium. To budynki które w każdej chwili mogą runąć. Całe miejsce wygląda tak, jakby przed chwilą skończyła się tu wojna - kwituje Michalski. Znamy problem - mówi Grzegorz Jakubiec, komendant komisariatu I. - Teren jest jednak prywatny, nie możemy niczego właścicielowi nakazać. Patrolujemy okolicę jak każdą inną, ale interweniować możemy tylko wtedy, gdy mamy jakieś zgłoszenie.