W niedzielę ratownikom udało się przebrać kolejny metr podziemnego rumowiska. Sygnał, emitowany przez nadajnik w lampce górnika jest coraz silniejszy, co oznacza, że odległość wciąż się zmniejsza. - Ponowne badanie sygnału z lampki pracownika potwierdziło, że powinien on być nie dalej niż 18 metrów od miejsca, gdzie są ratownicy, ale sygnał jest już na tyle mocny, że może to być nawet 12-15 metrów - powiedział rzecznik kopalni, Jan Sienkiewicz. Dodał, że jeszcze w niedzielę badanie sygnału zostanie powtórzone, aby pomóc ratownikom w bardziej precyzyjnym zlokalizowaniu miejsca, gdzie prawdopodobnie znajduje się 30-letni specjalista metanometrii. Mimo upływającego czasu w kopalni nie słabnie wiara, że mężczyzna żyje. W ciągu nocy z soboty na niedzielę posunęły się mniej więcej o 2 metry. Akcja ratownicza trwa nieprzerwanie od środy wieczorem. Uczestniczy w niej siedem zastępów ratowników. Wczoraj ratownicy odebrali sygnały z nadajnika umieszczonego w lampce zaginionego. Odebranie sygnału potwierdziło, że kierunek poszukiwań jest słuszny. Ratownicy wnioskują, że skoro jest sygnał, lampka nie uległa zniszczeniu, a więc i pracownik mógł nie zostać zasypany, a jedynie odcięty od drogi ucieczki. Zagrożenie metanowe, choć opanowane, nadal nie pozwala na użycie do pracy sprzętu mechanicznego. Ratownicy przebierają rumowisko ręcznie, drążąc w nim przejście o wymiarach ok. 1 m na 1,30 m. Długość spenetrowanego w ten sposób odcinka to ok. 200 metrów. Wyrobiska 1030 metrów pod ziemią zostały zasypane po dwóch wstrząsach górotworu, do których doszło w środę późnym popołudniem. Drugi z nich spowodował tąpnięcie, czyli zjawisko gwałtownego wyładowania się ogromnej energii nagromadzonej w górotworze, otaczającym podziemne wyrobiska. Po pierwszym wstrząsie z zagrożonego rejonu bezpiecznie wycofano 30 pracujących tam górników. Po drugim ranny został sztygar zmianowy (ma m.in. złamaną nogę i ogólne potłuczenia), a 30-letni specjalista metanometrii został uwięziony.