Akcja w kopalni "Bielszowice" jest trudna choćby dlatego, że ratownicy mają do czynienia z - jak twierdzi Zygmunt Goldstein z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu - dużym pożarem: Duży jest dlatego, że w sąsiedztwie tego rejonu znajdowały się wyeksploatowane już ściany i one również - w sąsiedztwie z tą ścianą, w której zapalił się metan - stanowią strefę zagrożenia. Na dodatek na dole ciągle występuje ryzyko wybuchu metanu: Niestety, prace ratunkowe, muszą być okresowo - ze względu na zagrożenie wybuchem - przerywane. Ratownicy są wycofywani do bazy i odczekujemy, aż to zagrożenie metanowe ustanie. Tak było np. dzisiaj na nocnej zmianie. Na dole pracuje w tej chwili 30 ratowników. Każdy z nich musi mieć przy sobie specjalny aparat do oddychania, ponieważ jest bardzo gorąco, co znacznie utrudnia pracę. Na razie trudno odpowiedzieć na pytanie, kiedy akcja może się zakończyć. Sprawę wypadku w kopalni "Bielszowice" bada specjalna komisja Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. Jej członkowie planują osobiście obejrzeć miejsce wypadku. Dopóki jednak sytuacja na dole się nie poprawi, nie będzie to możliwe.