"Rodzice powiadomili policję w niedzielę wieczorem, tuż po powrocie z pracy. Dziecko zaginęło późnym popołudniem. Oficer dyżurny bielskiej jednostki natychmiast postawił na nogi patrole policyjne oraz funkcjonariuszy z oddziału prewencji. W poszukiwania zostali zaangażowani strażnicy miejscy i kierowcy autobusów MZK. Dyżurny zawiadomił również Straż Ochrony Kolei na wypadek, gdyby dziewczynka chciała odjechać pociągiem" - poinformował w poniedziałek rzecznik bielskiej policji asp. szt. Roman Szybiak. W II komisariacie w Bielsku-Białej zarządzony został alarm. Stawili się wszyscy służący tam policjanci. Komendant powołał grupę poszukiwawczą w wydziale kryminalnym bielskiej komendy. W poszukiwania zostali zaangażowani przewodnicy psów. "Policjanci szukali dziewczynki w mieście sprawdzając pustostany, miejsca gromadzenia się młodzieży oraz parki. W międzyczasie śledczy i strażnicy miejscy przeglądali zapisy kamer monitoringu miejskiego, starając się natrafić na ślad 10-latki" - podał Szybiak. Dziecko odnalazł przed północą jeden z kierowców autobusu komunikacji miejskiej. Oficer dyżurny skierował na miejsce policjantów, którzy zaopiekowali się dziewczynką do czasu przekazania jej rodzicom. W niedzielę wieczorem w Bielsku-Białej było bardzo chłodno. Temperatura nieznacznie przekraczała 0 st. C.