W środę wybuch metanu zabił w tej kopalni cztery osoby, ranił 19 innych górników. Kilku z nich jest w bardzo poważnym stanie. W piątek w kopalni spotkali się członkowie połączonych kopalnianych zespołów ds. zagrożeń oraz eksperci spoza kopalni. Zapoznali się z wynikami pomiarów, które wskazują, że obecnie sytuacja w miejscu katastrofy jest stabilna, a dopuszczalne stężenia gazów - w tym metanu - nie są przekroczone. - W poniedziałek zespół spotka się ponownie. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, jeszcze tego samego dnia penetrację tego rejonu przeprowadzą ratownicy, a w kolejnych dniach może dojść do wizji lokalnej na dole i pierwszego posiedzenia komisji wyjaśniającej przyczyny wypadku - powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Edyta Tomaszewska. Nie jest jeszcze ustalone, czy eksperci mogliby zobaczyć wyrobisko już we wtorek, czy też dopiero w następnych dniach. W wizji prawdopodobnie wezmą też udział prokuratorzy z gliwickiej prokuratury okręgowej, prowadzący śledztwo w sprawie wypadku. Śledczy mają już tego typu doświadczenia, uczestniczyli bowiem w wizji po tragedii w kopalni "Halemba", gdzie zginęły 23 osoby. Obecnie prace w miejscu tragedii koncentrują się na stałym monitorowaniu składu atmosfery, za pomocą linii chromatograficznych. Pomiary dokonywane są co trzy godziny. Kontrolowany jest także skład gazów w rurociągu odmetanowania, gdzie eksperci analizują m.in. poziom acetylenu. Według wcześniejszych informacji, stężenia gazów pod ziemią wróciły do normy już krótko po wybuchu metanu. Przed wybuchem czujniki nie wykazywały przekroczonych stężeń. Do wybuchu doszło nie w chodnikach, gdzie przebywali górnicy, a prawdopodobnie w tzw. zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla, gdzie mógł powstać np. niewielki pożar, który zapalił metan. Choć wybuch nie nastąpił bezpośrednio w chodniku, górnicy zginęli i zostali ranni w wyniku ognia, temperatury i silnego podmuchu, spowodowanego eksplozją. Nie wiadomo natomiast ostatecznie, co dało iskrę zapalającą metan, skoro żadne urządzenia w tym czasie nie pracowały. Inne, obok pożaru, hipotezy to tarcie skał, tzw. prądy błądzące lub zapalenie papierosa.