Podczas czwartkowej konferencji prasowej marszałek Bogusław Śmigielski uznał za niedopuszczalne, by - jak mówił - partykularne interesy kolejarzy naraziły pasażerów na problemy w dotarciu np. do rodziny na święta. Wstępnie bowiem termin kolejarskiego protestu zapowiedziano na 23 grudnia, dzień przed Wigilią. Marszałek podkreślił, że w przyszłym roku nakłady samorządu na kolej rosną o ok. 17 mln zł, czyli ok. 20 proc. Jednocześnie zaznaczył, że zarząd województwa nie jest stroną kolejarskich postulatów. Zagroził, że przy wyłącznie roszczeniowej postawie związkowców, samorząd będzie podpisywał umowy z innymi, drogowymi przewoźnikami, by nie ucierpieli pasażerowie. Za ewentualny strajk kolej musiałaby zapłacić odszkodowanie. Sprzeciw kolejarskich związków budzą planowane od 1 stycznia zmiany w obowiązującym zaledwie od 14 grudnia rozkładzie jazdy pociągów regionalnych. Według wiceszefa kolejarskiej "Solidarności" Tomasza Matery, już od 14 grudnia z rozkładu zniknęło 28 pociągów, a od 1 stycznia planowane są dalsze modyfikacje: 54 pociągi mają być zlikwidowane, 52 mają kursować rzadziej (np. tylko w dni robocze), a cztery mają mieć skrócone trasy. Odpowiedzialność za taki kształt rozkładu jazdy związkowcy przypisują samorządowi województwa, bo to on dopłaca do przewozów kolejowych, a od przyszłego roku, wraz z samorządami innych województw, stanie się właścicielem spółki PKP Przewozy Regionalne. Zdaniem Matery, samorząd nakazał spółce przewozowej dostosowanie oferty do środków przeznaczanych na kolej, lekceważąc tym samym pasażerów. Zarzuty związkowców odpierał w czwartek marszałek Śmigielski. Podkreślał, że stroną dla związkowców jest ich pracodawca - spółka PKP Przewozy Regionalne, a nie samorząd. Przytaczał też dane potwierdzające, że choć w przyszłym roku pociągów będzie mniej, nakłady na finansowanie połączeń kolejowych rosną, z ponad 83 do przeszło 100 mln zł. Mniej więcej drugie tyle kolej ma pozyskać z przychodów z działalności przewozowej. Zdaniem Śmigielskiego, zapowiedź protestu spowodowana jest nie troską o pasażerów, ale jest elementem związkowej walki o uprawnienia w sytuacji, gdy spółkę przewozową przejmą samorządy. Chodzi m.in. o 10- lub 12-letnie gwarancje zatrudnienia dla pracowników spółki, roczne odprawy w przypadku zwolnień oraz gwarancje wzrostu płac do 120 proc. średniej krajowej w określonym czasie. Takie żądania marszałek uznał za nierealne i podkreślił, że priorytetem samorządów będą inwestycje na kolei i przede wszystkim na to będą przeznaczane środki, otrzymywane zgodnie z samorządowo- rządowym porozumieniem, przekazującym udziały w spółce PKP Przewozy Regionalne samorządom województw. Związkowcy zaprzeczają, że ich postulaty, których niespełnienie ma skutkować protestem, mają cokolwiek wspólnego ze sprawami socjalnymi kolejarzy. Jak mówią, marszałek nie powinien uciekać od odpowiedzialności i podjąć rzeczowe rozmowy na temat kształtu przyszłorocznego rozkładu jazdy w woj. śląskim. Związki są skłonne zaakceptować rozkład z 14 grudnia, bez ograniczeń od 1 stycznia. Jak powiedział Matera, ogłoszona w środę data 23 grudnia, jako termin ewentualnej blokady śląskiego węzła kolejowego, to na razie nieoficjalna przymiarka, niezatwierdzona jeszcze przez statutowe gremia kolejarskiej "Solidarności". To, czy i kiedy dojdzie do protestu, ma zależeć od efektów zaplanowanych na najbliższy poniedziałek - a więc na dzień przed możliwą akcją - rozmów z samorządem. Matera potwierdził jednak, że związek rozpoczął już przygotowania do ewentualnego protestu. Woj. śląskie było pierwszym w Polsce, które zawarło ramową, 5- letnią umowę na dofinansowanie przewozów kolejowych. W tym czasie łączne nakłady samorządu na finansowanie kolei mają wynieść 510 mln zł. Szczegóły umów rocznych są każdorazowo negocjowane.