- To będzie absolutnie unikatowe przedsięwzięcie w Polsce w nauczaniu medycyny - podkreśliła podczas środowej konferencji prasowej inaugurującej projekt rektor uniwersytetu prof. Ewa Małecka-Tendera. - Chcemy stworzyć studentom naszej uczelni niespotykane warunki nauczania przedklinicznego. Chcemy również w ten sposób zrobić ukłon w stosunku do pacjentów, którzy do tej pory byli w pewnym sensie "narażeni" na współpracę z naszymi studentami. Zanim student stanie się lekarzem, musi nauczyć się manualnie pewnych czynności. Centrum będzie w dużej mierze oszczędzało pacjentów przed takimi pierwszymi próbami fizycznego kontaktu ze studentem medycyny - dodała. Koszt inwestycji wartej 33,4 mln zł pokrywa w 85 proc. dofinansowanie z Unii Europejskiej, pozostałą część dokłada Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Supernowoczesne centrum powstanie w miejscu byłej pralni szpitala klinicznego. Zakończenie prac jest planowane na jesień 2012 roku.W centrum znajdzie się sześć sal symulacyjnych: noworodkowa, intensywnej terapii, operacyjna, a także szpitalny oddział ratunkowy. Będzie też symulator karetki, trzęsącej się jak podczas prawdziwej jazdy. Symulatory pacjentów można programować na najróżniejsze choroby, mogą rozmawiać ze studentami, umożliwiając im przeprowadzenie wywiadu i postawienie diagnozy. Wszystkie zajęcia będzie można nagrywać, a później analizować, możliwe też będą bezpośrednie transmisje z sal zabiegowych i operacyjnych uniwersyteckich szpitali. Zaplanowano też centrum multimediów, umożliwiające dostęp do baz medycznych, materiałów e-learningowych, czasopism i skryptów oraz multimedialną salę wykładowo - ćwiczeniową, wyposażoną w stanowiska komputerowe. Prorektor ds. klinicznych prof. Przemysław Jałowiecki podkreślił, że symulacja nie zastąpi kontaktu z pacjentem podczas zajęć klinicznych, pozwoli jednak studentom znacznie lepiej się do nich przygotować. Przypomniał, że pacjenci wymagają obecnie od lekarzy coraz większych umiejętności i coraz lepszej skuteczności. - Są też sytuacje kliniczne, których w czasie zajęć może nie być - to przede wszystkim stany nagłego zagrożenia życia. Gdyby nie pokazać ich w warunkach symulacji, student mógłby tego w czasie studiów nie zobaczyć - powiedział. Student piątego roku Bartłomiej Orlik uczył się już na symulatorach podczas letniej szkoły w Monachium. - Ten sztuczny pacjent nawet do nas mówił. Wrażenie jest niesamowite, a wiedza tak praktycznie przećwiczona na pewno zostaje dłużej w głowie. Żałuję, że kiedy to centrum będzie gotowe, nie będę już studentem - powiedział.