Badania od czerwca prowadzi zespół pod kierownictwem prof. Andrzeja Sobczaka - szefa Zakładu Szkodliwości Chemicznych i Toksykologii Genetycznej w sosnowieckim instytucie. W skład zespołu wchodzą specjaliści z zakresu chemii, medycyny, biologii i toksykologii. Pierwsze wyniki ich pracy mogą być znane we wrześniu. Prof. Sobczak od wielu lat zajmuje się toksykologią dymu tytoniowego. Do zbadania e-papierosów skłoniła go rosnąca popularność tych urządzeń - stoiska z takimi produktami można spotkać niemal w każdym hipermarkecie. Widać je często na ekranach kin i w telewizji. - Pozostaje pytanie, czy tego typu urządzenia nie skłonią młodych ludzi, którzy nie sięgnęli po zwykłego papierosa, do wypróbowania papierosa elektronicznego. Tymczasem nie do końca zbadane są kwestie bezpieczeństwa związane z ich używaniem - zauważył prof. Sobczak. E-papierosy to urządzenia najczęściej przypominające tradycyjne papierosy. Zamiast tytoniu zawierają specjalny płyn, którego jednym ze składników jest nikotyna. Płyn jest podgrzewany, a powstający w ten sposób aerozol trafia do płuc metodą inhalacji. Naukowcy nie mają wątpliwości, że zwykłe papierosy są bardziej szkodliwe niż te elektroniczne. W tych ostatnich nie dochodzi do spalania i wydzielania w ten sposób szkodliwych substancji. Nie oznacza to, że nie mają żadnego wpływu na zdrowie. Nie wiadomo np. jakie dawki nikotyny są z e-papierosów emitowane do płuc; nie wiadomo, czy ta zawartość nikotyny rozkłada się równomiernie. Wyniki dotychczasowych badań, prowadzonych w innych krajach, nie są jednoznaczne - tłumaczy prof. Sobczak. Zawartość kartridża e-papierosa podgrzewa się do temperatury - według różnych danych - od 100 do 200 stopni Celsjusza, aby powstał aerozol. - Powstaje pytanie, czy w tej temperaturze zachodzą jakieś przemiany chemiczne, które prowadzą do powstania związków szkodliwych. Tego nie wiadomo - zaznaczył naukowiec. Prof. Sobczak zwrócił uwagę, że w poszczególnych krajach różnie traktuje się papierosy elektroniczne. W większości z nich e-papieros zakwalifikowany został jako wyrób tytoniowy, a nie produkt medyczny, który może być pomocny w nikotynowej terapii zastępczej. - Światowa Organizacja Zdrowia zajęła wyraźne stanowisko, że dopóki nie zostaną przeprowadzone kompleksowe badania, włącznie z klinicznymi, dotyczące tych urządzeń, producenci nie mają prawa reklamować tych wyrobów jako skutecznych środków nikotynowej terapii zastępczej - podkreślił prof. Sobczak. Najwcześniej, prawdopodobnie już we wrześniu, naukowcy z sosnowieckiego instytutu zbiorą dane na temat składu aerozolu emitowanego przez e-papierosy. Dłużej, do przyszłego roku, trzeba będzie poczekać na wyniki badań dotyczących cytotoksyczności i genotoksyczności. Zakład Szkodliwości Chemicznych i Toksykologii Genetycznej zajmuje się rozpoznawaniem występowania i szkodliwością substancji chemicznych, głównie metali ciężkich i substancji organicznych w środowisku życia człowieka. Specjaliści wykonują eksperckie oceny potencjalnej obecności substancji chemicznych.