Z blisko 57 tysięcy, które w zeszłym roku zostały przekazane straży przez miejskich radnych na program "Bezpieczne miasto", 7,5 tys. nie wykorzystano. W ostatecznym rozrachunku pieniądze wróciły do budżetu miasta - pisze "Dziennik Zachodni". To absurd! - grzmi Zbigniew Rutkowski, szef miejskiej komisji rewizyjnej. " Skoro nie wiedzą, na co wydać pieniądze, może należałoby dotację przekazać policji. Tam na pewno wiedzieliby, co z nią zrobić - denerwuje się radny, który jakiś czas temu skontrolował budżet straży. Rutkowski zarzuca Dariuszowi Kamińskiemu, komendantowi straży miejskiej, że ten nie potrafi odpowiednio gospodarować pieniędzmi przyznanymi na program. Zawsze jest coś do zrobienia lub kupienia. A tak pieniądze przepadły. Co to za oszczędności? Dla mnie to po prostu nieumiejętne gospodarowanie własnym budżetem - atakuje Zbigniew Rutkowski. Komendant Dariusz Kamiński ripostuje: "Te zarzuty są niepoważne. Nie dość, że zaoszczędziliśmy, to jeszcze się nas atakuje. Przecież to szukanie dziury w całym - mówi. Program "Bezpieczne miasto" jeszcze nie tak dawno okrzyknięty został przez prezydenta miasta, Mariana Janeckiego, za czołowy i najlepszy na Śląsku, dzisiaj wzbudza coraz więcej kontrowersji. Komendant Dariusz Kamiński tłumaczy, że większość kasy, jaką radni wygospodarowali na bezpieczeństwo w mieście, poszła na nowe komputery, broszurki informacyjne dla ludzi, latarki. 7,5 tys. zł zostało, bo komputery okazały się tańsze, niż przewidywali urzędnicy.