Wypadek we wtorek rano zainscenizowała śląska policja na czynnym przejeździe kolejowym w centrum Sosnowca. Z zajezdni Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Katowicach przyholowano wyeksploatowanego jelcza. Polskie Linie Kolejowe zapewniły lokomotywę spalinową, do której przyczepiono z przodu inną starą lokomotywę zaadaptowaną na kolejowy pług. Przed godz. 10 na przejeździe na ulicy Naftowej zamknięto ruch. Lokomotywa z pługiem odjechała w kierunku Katowic, na przejazd wtoczono autobus, którego koła unieruchomiono klinami. Po chwili zza zakrętu wyjechał z włączoną syreną kolejowy skład, który na przejeździe uderzył w lewy bok jelcza z prędkością - jak podali kolejarze - ok. 35 kilometrów na godzinę. Pług wbił się w środek autobusu, przesuwając go po torach i nasypie o ponad 30 metrów. Chociaż autobus nie złamał się, przód pociągu zmiażdżył dwie trzecie jego wnętrza. Gdy pchający jelcza skład zatrzymał się, a technicy upewnili się, że w autobusie jest bezpiecznie, weszło do niego kilkanaście odpowiednio ucharakteryzowanych osób - udających rannych. Kilka minut później na miejsce dojechały biorące udział w ćwiczeniach zespoły - jako pierwszy wóz straży pożarnej, którego załoga ugasiła zainscenizowany pożar silnika autobusu. Następni strażacy odcięli zapłon, sprawdzili czy z baku nie wylewa się paliwo i zaczęli odkopywać drzwi zablokowane kamieniami z nasypu zgarniętymi przez sunący autobus. Kiedy strażacy rozcinali odkopane tylne drzwi jelcza, inne zastępy rozłożyły nadmuchiwany namiot medyczny, w którym na przyjęcie rannych przygotowali się ratownicy z kilku przybyłych karetek. Strażacy podzielili rannych według systemu START, kładąc im na piersi kolorowe oznaczenia pomagające w sprawnej i prawidłowej koordynacji transportu rannych - czarne dla prawdopodobnych ofiar, zielone dla najlżej rannych. Jak poinformowała Lucyna Porębska z biorącego udział w ćwiczeniach Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, do symulacji zaangażowano 11 osób, w tym kilkuletnią dziewczynkę, rannych pasażerów udawały też manekiny i fantomy. Ratownicy wśród poszkodowanych natknęli się na dwie ofiary śmiertelne i jedną wymagającą natychmiastowej reanimacji. W ćwiczeniach wzięły udział cztery zespoły ratunkowe Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach i jeden z pogotowia z Sosnowca. - Jeżeli zdarzy się taka sytuacja, jak tutaj, na pewno dojdzie do złamań kończyn, różnych urazów kręgosłupa, głowy, może dojść do wstrząsów, zatrzymań krążenia i oddechu - wyjaśniła Porębska. Ćwiczebna akcja ratunkowa na miejscu trwała kilkadziesiąt minut - po kilkunastu minutach od wypadku teren był ogrodzony, a policja pilnowała by ratownikom nie przeszkadzali gapie. Nie wszystkie osoby udające rannych udało się szybko wydostać z wraku - strażacy musieli rozciąć jeden z boków autobusu, by jedną z nich - z ciężkim urazem kręgosłupa - wynieść na noszach w pozycji poziomej. Jak mówił dziennikarzom nadkomisarz Włodzimierz Mogiła ze śląskiej policji organizującej symulację w ramach ogólnopolskiej akcji "Bezpieczne wakacje 2010", choć podobny wypadek nie zdarzył się w ostatnich latach w regionie, takie ćwiczenia mają przestrzec m.in. kierowców autobusów przed możliwymi skutkami zderzenia z pociągiem. - To pierwsza i jedyna na ten moment symulacja uderzenia pociągu w autobus komunikacji miejskiej. (...) Naszym zadaniem jest zainscenizowanie raz na jakiś czas tego, co budzi grozę na drodze, abyśmy pamiętali, że takie rzeczy mogą też zdarzyć się w rzeczywistości - wskazał Mogiła, dodając, że w autobusie na miejscu kierowcy i z przodu lokomotywy przed zderzeniem umieszczono kamery, z których zdjęcia policja zamierza rozpowszechnić. Dyrektor śląskiego zakładu Polskich Linii Kolejowych Karol Trzoński przypomniał, że przy podobnych sytuacjach, nawet przy niewielkich prędkościach, maszynista nie ma żadnych szans na wyhamowanie przed znajdującym się na przejeździe pojazdem. Trzoński zaznaczył też, że koszty przygotowania symulacji dla spółki były stosunkowo niewielkie. Wcześniej w pobliżu zdemontowano część kolejowych urządzeń sygnalizacyjnych, a wskutek wypadku nie zostało uszkodzone ani torowisko ani kolejowa trakcja - jedynie w pchanym przez lokomotywę pługu została wybita jedna szyba. Symulacja - choć przeprowadzona na czynnym torze na linii Katowice-Olkusz-Tunel - poskutkowała niewielkim opóźnieniem pociągów relacji Kozłów-Katowice, które między Katowicami Szopienicami a Sosnowcem Południowym zamiast bezpośrednią łącznicą linii jechały innym połączeniem nawracając na stacji Sosnowiec Główny.