Jak wyjaśnił, gminy żydowskie utrzymywały z urzędu rabinaty, synagogi, domy modlitw, łaźnie rytualne i cmentarze oraz dbały o zaopatrzenie mieszkańców w koszerne mięso i mąkę na mace. Zarządy gmin miały prawo zajmować się także dobroczynnością. W woj. kieleckim było przed 70 laty 11 dużych i 79 małych gmin wyznaniowych. Do gmin dużych, czyli liczących ponad pięć tysięcy mieszkańców, zaliczono Częstochowę, w centralnej części Kielecczyzny: Chmielnik, Kielce Opatów, Ostrowiec, Radom oraz Szydłowiec, a w Zagłębiu Dąbrowskim: Będzin, Dąbrowę Górniczą, Sosnowiec i Zawiercie. Małe i duże gminy żydowskie zamieszkiwało łącznie ponad 320 tys. osób. Wszystkie miasta województwa były przeludnione - w ciasnych podwórkach sąsiadowały studnie i kloaki. Społeczność polska i żydowska żyły obok siebie. - Wiele je dzieliło - religia, ubiór, język, a także silna konkurencja na rynku - podkreślił autor książki. Domeną zawodową ludności żydowskiej był handel. Żydzi dominowali w branżach: spożywczej, odzieżowej i galanteryjnej. Sklepy dwóch ostatnich branż stanowiły w 1932 r. 80 proc. ogółu placówek handlowych. Zarobki w nich były przez to niewielkie. Najlepiej powodziło się żyjącym z gastronomii - ocenił Urbański. W społecznościach żydowskich działały liczne stowarzyszenia, ścierały się różne poglądy polityczne, otwierano chedery (szkoły żydowskie dla chłopców), jesziwy (wyższe szkoły talmudyczne dla nieżonatych studentów), bet hamidrasze (domy modlitwy i nauki), biblioteki. Wznoszono też synagogi, zakładano chóry, wydawano prasę, drukowano książki i modlitewniki. Ułożone alfabetycznie hasła "Almanachu" - opisy 90 gmin - wzbogacono starymi fotografiami synagog, rabinów, cmentarzy i pamiątkowymi wizerunkami ludności żydowskiej. Prof. Urbański - historyk i muzealnik - jest autorem wielu publikacji o przeszłości Żydów.