W ok. 80 szpitalach, gdzie związek ma swoje organizacje, od poniedziałku jego członkowie wieszają plakaty. "Płacę na zdrowie więcej o 10 proc. Dostaję o 10 proc. mniej. Oddajcie mi moje pieniądze" - głoszą plakaty. Jak wyjaśnia przewodniczący śląskiego regionu OZZL Maciej Niwiński, powodem protestu jest obniżenie z początkiem nowego roku finansowania szpitalnych świadczeń medycznych, pomimo prawie 10- procentowego wzrostu składki płaconej przez ubezpieczonych na Narodowy Fundusz Zdrowia. Jak wylicza OZZL, składka pacjentów na NFZ wzrosła o 10 proc., z 195,15 zł w styczniu 2008 r. do 215,35 zł w grudniu 2008 (składka płatna w styczniu 2009 r.), podczas gdy NFZ płaci szpitalom woj. śląskiego o 10 proc. mniej tj. 51 zł za tzw. punkt rozliczeniowy, zamiast ok. 56 zł. Lekarze przypominają, że do końca roku 2008 - na mocy tzw. ustawy podwyżkowej z lipca 2006 r. - zakłady opieki zdrowotnej otrzymywały zapłatę od NFZ za wykonane świadczenia w dwóch strumieniach pieniędzy. Pierwszy wynikał z wyceny tzw. punktu, drugi stanowił kwotę przeznaczoną na podwyżki dla pracowników. Przy tak skonstruowanej zapłacie, wycena punktu wynosiła 48 zł, a "podwyżkowa" pula pieniędzy stanowiła od 13 do ponad 20 proc. wielkości kontraktu. Od 2009 r. pula "podwyżkowa" została włączona w wycenę punktu. "Zatem po włączeniu tej puli do ogólnej kwoty kontraktu, cena za punkt powinna w całym 2009 r. wynosić, po uwzględnieniu inflacji, co najmniej 60 zł" - uważa Niwiński. Rzecznik śląskiego oddziału NFZ Jacek Kopocz powiedział, że wszystkie śląskie szpitale podpisały na ten rok aneksy do wcześniejszych umów, co oznacza, że zaakceptowały warunki proponowane przez NFZ. - Dyrektorzy nie protestowali. Adresatem takich postulatów jest jednak centrala NFZ, gdzie zapadają decyzje, a nie śląski oddział, który musi je wykonać - zaznaczył. Akcja informacyjna to pierwszy etap protestu OZZL. Związek nie wyklucza jego zaostrzenia i rozszerzenia również na inne regiony.