Specjaliści pracujący z psami są zgodni - w większości przypadków psia agresja jest efektem nieodpowiedniego wychowania, bezmyślności i braku wyobraźni ich właścicieli. Czworonogi zazwyczaj wysyłają tzw. sygnały uspokajające, informujące o tym, że zaatakują. Niewiele osób jednak wie, jak je rozpoznać, jak socjalizować agresywnego psa i czy praca specjalisty z agresorem cokolwiek zmieni w jego zachowaniu. Zwykle oddawane są do schronisk, przytulisk lub fundacji. Ich opiekunowie poddają się, nie wiedząc, gdzie szukać pomocy. Schroniska też często nie radzą sobie z takimi zwierzakami więc są poddawane eutanazji lub bytują w zamknięciu do końca życia. - Psy nie atakują bez powodu. Jeśli już - są to zazwyczaj osobniki z poważnymi zaburzeniami, np. neurologicznymi. Często przyczyna agresji nie jest dla poszkodowanego zrozumiała. Może nią być skojarzenie z nieprzyjemnym doświadczeniem w przeszłości, poczuciem zagrożenia, zaskoczeniem. Wiele przypadków pogryzień wynika ze stosowania przez właścicieli metod wychowania opartych na "teorii dominacji", prób zmuszenia psa do uległości poprzez przymus fizyczny, zabierania miski z jedzeniem, przyduszania do ziemi. To czysta prowokacja agresji, która zwykle - w normalnych sytuacjach - jest ostatecznością. Psy najpierw wysyłają mnóstwo sygnałów, by ostrzec człowieka, że czują się niekomfortowo, że chcą się z danej sytuacji wycofać. Ostatnim takim sygnałem jest warczenie. Bardzo częstym błędem jest karanie psów za to, że warczą. To ogromny problem, bo wtedy atakują bez ostrzeżenia. Oczywiście najpierw jest chęć ucieczki - pies może np. schować się pod stół lub za meblami, ale gdy dana osoba nie daje za wygraną i w końcu pojawia się sytuacja, z której pies nie ma ucieczki, pojawia się problem - tłumaczy Monika Gajda, trenerka Alteri, behawiorystka. Charakter zależy od rasy? - Często słyszę pytania o najlepsze rasy. Nie ma jej. Trzeba najpierw poznać psa, dać mu czas, by nam zaufał. Wtedy wie, czego może się po nas spodziewać. Do najgorszych sytuacji dochodzi, gdy pies po raz pierwszy przychodzi do nowego otoczenia. Gdy opiekun rzuca się mu na szyję i chce go "zagłaskać". Nawet york może wtedy ugryźć, bo nie wie, co taka osoba od niego chce. Jeżeli psa od szczeniaka wychowa się prawidłowo, to żaden nie jest niebezpieczny dla rodziny, dla dzieci. Niezależnie od tego, czy to będzie american pit bull terrier, czy bulterier. To naprawdę fantastycznie ułożone psy. Chyba, że jest to pies szkolony do obrony, do pilnowania posesji. Wtedy będzie z natury bronił danego terenu. Wszystkie rasy psów obronnych mają predyspozycje do obrony. Tak zostały ukształtowane. Nie jest jednak prawdą, że te psy muszą być z natury agresywne. Tak samo psy ras uważanych za spokojne, tacy domowi pupile, mogą wykazywać agresję. Większości pogryzień - wbrew pozorom - dokonują psy domowe, małe. Takie, które nie są psami obronnymi. Widziałem sytuację, gdy golden retriever dotkliwie pogryzł mężczyznę - opowiada Marek Młodziński prowadzący hotel i ośrodek terapii i resocjalizacji dla psów w Bogatyni. Bez ostrzeżenia? - Powinno się zwracać uwagę na zachowanie psa - na to, że odwraca głowę, że staje bokiem, oblizuje się, ziewa. Takich sygnałów jest bardzo dużo, można o nich poczytać w literaturze fachowej. Znajomość takiego "psiego języka" oraz wiedza, jak psy nas odbierają, pozwala uniknąć większości niebezpiecznych sytuacji. Ludzie podczas przywitania otwierają szeroko ręce, patrzą sobie w oczy. Dla psa takie zachowanie stwarza sytuację zagrożenia, jest odbierane jako napastliwe. Jego agresywna reakcja jest taką obronną odpowiedzią - mówi trenerka. - Jeśli widzimy, że pies zaczyna warczeć i pokazywać zęby, warto - nie patrząc mu w oczy - odwrócić głowę i zacząć się powoli wycofywać. Gdy jest na to za późno, powinniśmy się skulić na ziemi, osłonić głowę, szyję i twarz. Jeśli mamy pod ręką jakiś większy przedmiot - torebkę lub teczkę - dobrze jest się nią zasłonić - dodaje. - Nie można uciekać, nie wolno walczyć z psem. Jak ten bodziec do agresji minie, pies odejdzie. Gorzej jak atakują w sforze - tłumaczy Marek Młodziński. Co dalej? - Pies, który ugryzł człowieka i zostało to zgłoszone u lekarza, jest kierowany na badania pod kątem wścieklizny. Jeśli na tym się nie kończy - wszystko zależy od sądu. Bywa też, że w przypadku, gdy osoba nie sprawuje wystarczającej opieki nad czworonogiem, gdy wymyka się jej spod kontroli, pies trafia do schroniska lub zostaje uśpiony, ale to dość rzadkie w naszym kraju - tłumaczy Monika Gajda. - Jeżeli był to pojedynczy przypadek, psa kieruje się na resocjalizację. Takie jednostkowe sytuacje nie znaczą, że trzeba go od razu skazywać na śmierć, usypiać. Uważam, że każdemu psu należy dać szansę. Większość potrafi z niej skorzystać, bo pogryzienie zazwyczaj wynika z konkretnej sytuacji, a nie z jego temperamentu, czy zachowania. Pies może być nadpobudliwy i znerwicowany przez środowisko, w którym żyje. Jeżeli ma dużo ruchu, zabawy, ma gdzie wyładować energię, to jest spokojny, otwarty i nie przejawia agresji. Nie było do tej pory psa, którego nie wyprowadziliśmy na prostą, a przyjeżdżają do nas bardzo trudne przypadki. Ostatnio pies odgryzł pięcioletniemu dziecku ucho. Teraz jest u mnie i jest rewelacyjny. Wychowywany był w tej rodzinie od szczeniaka. Tylko, że wyjechali do Niemiec. Nie było ich 6-7 miesięcy, wrócili, witali się, dziecko podeszło do stołu, pies skoczył na nie i odgryzł mu ucho. Nie znał dziecka, nie był do niego przyzwyczajony, zobaczył, że jakiś nowy człowiek się pojawił i tak zareagował. Takie sytuacje powinno się przewidzieć - mówi Marek Młodziński. Wigo czeka na pomoc Pod koniec października 2012 roku do Krakowskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt trafił niesforny golden Wigo. Psiak został porzucony przez opiekuna po tym, jak go ugryzł. W schronisku zachowywał się wzorowo. Bardzo szybko zyskał sympatię pracowników i wolontariuszy. Zainteresowała się nim Fundacja Warta Goldena, która bardzo szybko znalazła dla niego tymczasowy dom. Wigo otrzymał szansę na nowe życie, z której nie skorzystał - po raz kolejny ugryzł swojego właściciela i wrócił do Krakowa. Fundacja Warta Goldena wraz z Fundacją Psi Los postanowiła dać czworonogowi kolejną szansę. Po okresie obserwacji psiak zostanie ponownie adoptowany i opuści schronisko. Pracownicy obu fundacji zbierają pieniądze na umieszczenie niepokornego goldena w ośrodku resocjalizacji pana Marka Młodzińskiego w Bogatyni. Koszt zdiagnozowania i utrzymania czworonoga w hotelu jest wysoki. Każdy, kto chce pomóc w uratowaniu niesfornego Wigo, może przekazać dowolnej wielkości darowiznę. Kliknij i wejdź na stronę fundacji!