Billboardy pojawiają się w momencie, gdy zaognia się spór o miejski budżet i ograniczenia wydatków. Za cięcia prezydent wini właśnie radnych. Jednak zaprzecza, że to jego akcja. - Popieram, ale nie organizuję - mówi w rozmowie z reporterem radia RMF FM Marcinem Buczkiem Grzegorz Osyra i wskazuje na bliżej nieokreśloną grupę około 50 osób, która - jak mówi - sama to wszystko wymyśliła. Ja jedynie nieodpłatnie udostępniłem te billboardy. Miasto nie partycypowało w tych kosztach, ja osobiście też nie - zapewnia. Nie padają żadne nazwiska. Nie potrzeba było żadnej umowy, wystarczyła jedynie jednoosobowa zgoda - prezydenta - którego nie dziwi ani to, że owo wyrażenie niezadowolenia musiało kosztować mieszkańców kilka tysięcy złotych, ani to, że musieli być świetnie przygotowani, skoro w kilka dni powiesili około 30 billboardów - niektóre nawet bardzo wysoko. Wątpliwości zatem nie brakuje, dlatego najlepiej, zdaniem radnych, żeby rozwiał je prokurator. Marcin Buczek