- Malinka to jedna z najładniejszych skoczni na świecie. No i mam ją niemal pod domem. Wierzyłem, że zostanie dokończona i że poskaczę tu jeszcze wiele razy, nim skończę karierę - powiedział Adam Małysz gazeciecodziennej.pl o nowym obiekcie w Wiśle. Piotr Malak: Jak pan zareagował na wiadomość, że skocznia zostanie nazwana pana imieniem? Adam Małysz: Już wcześniej miałem podobne propozycje bycia patronem szkół, ulic, sal gimnastycznych itp. Wtedy się nie zgadzałem. Tym razem też w pierwszej chwili się nie zgodziłem. Uważam, że nazywanie obiektów czyimś imieniem lub stawianie komuś pomników powinno się odbywać dopiero po jego śmierci. Naciski z różnych stron były jednak ogromne. Gdy to wszystko spokojnie przemyślałem, doszedłem do wniosku, że skoro jestem skoczkiem narciarskim, to chyba lepiej, żeby to właśnie skocznia, a nie na przykład sala gimnastyczna nazywała się tak jak ja. Ten obiekt powstała też w pewnym sensie dzięki mnie. Piotr Malak: Patronowi nie wypada chyba źle skakać na swojej skoczni? Adam Małysz: Jeśli zawodnik nie jest w dobrej dyspozycji, to nawet na swojej skoczni nie skoczy dobrze. Ja jej nie budowałem osobiście. Gdybym sam ją robił, to postarałbym się o to, żeby przygotować coś specjalnie pod siebie. Żebym to właśnie ja najdalej skakał (śmiech). Takiej możliwości jednak nie było, więc teraz muszę się starać i dużo trenować. Piotr Malak: Była trema przed pierwszym skokiem? Adam Małysz: Nie miałem znowu takiego stracha, żebym bał się skoczyć, ale przyznaję, że miałem lekką tremę. Obawiałem się, że rozbieg może być za krótki, że gdzieś będzie wystawał jakiś gwóźdź lub trafię na wybiegu na nierówność, ale okazało się, że wszystko jest w porządku. Skocznia jest bardzo fajna, a gdy dojdzie woda na rozbiegu, to będzie zupełnie ok. Piotr Malak: Co można powiedzieć o rozbiegu i czy przeciwstok nie jest za krótki? Adam Małysz: Po rozbiegu jedzie się dobrze. Szkoda tylko, że jest zbudowany tak, jak w Zakopanem, czyli z aluminiowych blach. Gdy jest ciepło to wręcz przytrzymuje narty. Póki rozbieg jest nowy, to jest ok. Może później zostanie zmieniony na ceramiczny. Z wyhamowaniem na dole też nie ma problemu, nawet słabsi zawodnicy powinni sobie poradzić. My nie pługowaliśmy, a i tak nie dojeżdżaliśmy na sam szczyt. Jak będzie śnieg to będzie jeszcze łatwiej. Piotr Malak: Jak podoba się panu obiekt i do jakiego innego można go porównać? Adam Małysz: Obiekt robi naprawdę imponujące wrażenie. Szczególnie, gdy widzi się go z samej góry. Myślę, że jest to jedna z najładniejszych skoczni na świecie. Trzeba przyznać, że nie jest to łatwa skocznia. Leci się na niej dosyć wysoko. Podczas skoków mieliśmy lekki wiaterek z przodu, ale gdy wiatr zacznie "kręcić" to może być różnie. Na pewno dobrze będzie nam się tutaj trenowało w sezonie letnim i zimowym, no i przede wszystkim przed olimpiadą. Skocznia przez swój przeciwstok oczywiście przypomina tę w Innsbrucku, tylko tam jest jeszcze bardziej stromo. Piotr Malak: Były obawy, że może nie uda się panu skoczyć na tym obiekcie? Adam Małysz: Żałuję, że tyle lat było potrzebnych, żeby ta skocznia w końcu powstała. Mimo wszystko bardzo się cieszę, bo skocznia jest potrzebna nie tylko mnie, ale też innym skoczkom.Wierzyłem, że zostanie dokończona i że poskaczę tu jeszcze wiele razy, nim skończę karierę. Teraz mam ten komfort, że mam skocznię niemal pod domem i nie muszę jeździć daleko zagranicę, żeby potrenować. A jak mi się znudzi po paru dniach treningu, to pojadę do Zakopanego. To jest tylko 120 km. Piotr Malak: Wraca pan do współpracy z fizjologiem profesorem Jerzym Żołądziem? Adam Małysz: Umowa jest już podpisana, więc znowu będziemy razem pracować. Profesor przygotowuje już razem z Łukaszem Kruczkiem plany treningowe, które będziemy realizować. Piotr Malak: A co z formą? Adam Małysz: Myślę że systematycznie idzie w górę. Jestem zadowolony z ostatnich treningów w Zakopanem i tych trzech skoków oddanych tutaj. Piotr Malak