30-letniemu oskarżonemu karę wymierzono bez procesu. Taki wniosek złożyła prokuratura i sam Adam G., który przyznał się do winy i zgodził na taki wyrok. Według prokuratury do tragedii doszło na skutek zaprószenia ognia, a nie celowego podpalenia. Sędzia Piotr Pisarek zaznaczył, że sąd zgodził się na wydanie wyroku bez procesu, bo wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, a zaproponowana przez prokuraturę kara jest adekwatna do popełnionego czynu - ani zbyt łagodna, ani nazbyt surowa. Adam G. działał nieumyślnie, ale stopień szkodliwości przestępstwa był znaczny, skutkował śmiercią ludzi - mówił sędzia. - Miejmy nadzieję, że ta kara wpłynie na oskarżonego, wywrze na niego jakiś wpływ - powiedział sędzia, dodając, że wyroki sądu kształtują ostatnie lata życia Adama G. Już wcześniej został on skazany za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Tamto orzeczenie także wydawał sędzia Pisarek. Spłonęło sześć mieszkań W sprawie, która w środę zakończyła się wyrokiem, Adam G. usłyszał zarzut nieumyślnego "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach", w którym pięć osób poniosło śmierć, a siedem doznało ciężkich obrażeń. Z tym, że działanie oskarżonego było nieumyślne nie zgadzali się pokrzywdzeni. Są zdania, że Adam G. celowo podpalił ich dom. Zgodnie z przepisami nie mieli jednak możliwości wypowiedzenia się na temat kary zaproponowanej przez prokuratora i oskarżonego. Lista pokrzywdzonych liczy ok. 20 nazwisk. Zapowiedzieli, że po wyroku w sprawie karnej będą dochodzić roszczeń w postępowaniu cywilnym. Na ogłoszenie wyroku nie przyszedł żaden z pokrzywdzonych. Z aresztu nie doprowadzono Adama G., nie było też jego obrońcy. Tragiczny w skutkach pożar wybuchł 17 czerwca w nocy na klatce schodowej w stojącej w zwartej zabudowie kamienicy. Ogień przepalił drzwi i uniemożliwił mieszkańcom wydostanie się z budynku, dlatego strażacy starali się ewakuować ich przez okna. W pożarze spaliło się sześć mieszkań, zawaliła się też część klatki schodowej. W akcji wzięło udział 18 zastępów strażackich. Skutki pożaru są tragiczne Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci czterech z pięciu ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. W przypadku kobiety, która ratując się przed pożarem wyskoczyła z okna na drugim piętrze, bezpośrednią przyczyną zgonu były obrażenia spowodowane upadkiem z wysokości. Prokuratura przyjęła, że Adam G., co prawda, celowo podpalił fotel wystawiony na klatkę schodową, ale nie miał świadomości, że skutkiem będzie pożar całej kamienicy. Sąd podzielił ten pogląd. Sędzia Pisarek nawiązał do okrzyków pokrzywdzonych, którzy na poprzednich posiedzeniach określali Adama G. mianem mordercy. Morderca to osoba, która zabija świadomie, chce zabić - tłumaczył sędzia, dodając, że w przypadku Adama G. można mówić tylko o daleko posuniętej lekkomyślności. Za nieumyślne spowodowanie pożaru sąd wymierzył oskarżonemu karę sześciu lat więzienia, maksymalna kara za taki czyn to osiem lat pozbawienia wolności. Poza doprowadzeniem do tragedii 30-latek odpowiadał także za zniszczenie mienia Straży Miejskiej w Rudzie Śląskiej i czynną napaść na funkcjonariuszy przed zatrzymaniem. Siedem lat więzienia to orzeczona wobec niego kara łączna. Już krótko po tragedii spekulowano, że najbardziej prawdopodobne przyczyny pożaru to zaprószenie ognia lub podpalenie. Potwierdziło to śledztwo, w którym jednym z najistotniejszych dowodów jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa. Ogłoszony w środę wyrok jest nieprawomocny.