Dwutygodniowy strajk był odpowiedzią na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, zmilitaryzowanie kopalni, zawieszenie działalności wszelkich organizacji i stowarzyszeń oraz internowanie przywódców związkowych. 14 grudnia 1981 r. rozpoczęły go dwa tysiące górników. Do końca protestu 650 metrów pod ziemią wytrwało ponad tysiąc z nich, spędzając tam Wigilię i święta Bożego Narodzenia. - W tym roku świętowaliśmy już 35-lecie kopalni, podczas którego było wiele odniesień do historii Solidarności i tamtego strajku. Większe obchody, przypominające to wydarzenie, zamierzamy zorganizować w przyszłym roku - powiedział wiceszef kopalnianej Solidarności, Henryk Naras. Przyszłoroczne obchody mają być zorganizowane na wzór tych sprzed czterech lat, kiedy m.in. odbyło się uroczyste spotkanie w kopalnianej cechowni oraz dyskusja panelowa z udziałem historyków i dawnych liderów związkowych. Działacze liczą, że zaproszenie na uroczystości przyjmie prezydent Bronisław Komorowski, który w tym roku odwiedził kopalnię Piast przed Barbórką - tradycyjnym świętem górników. Strajk w kopalni rozpoczął się 29 lat temu od masówki w cechowni. Gdy działacze zakładowej Solidarności powiedzieli, że wiceprzewodniczący związku w kopalni Eugeniusz Szelągowski został zatrzymany przez milicję, zgromadzona przy ołtarzu św. Barbary załoga zażądała jego uwolnienia. Pierwsza zmiana górników zjechała pod ziemię, ale tylko pozorowała pracę. Mówiono o strajku. Wczesnym popołudniem górnicy otrzymali informację o internowaniu całego zarządu Solidarności we współpracującym z kopalnią Przedsiębiorstwie Robót Górniczych Mysłowice. Zdecydowano, aby nie wyjeżdżać z dołu. Do protestu przyłączyły się też dwie kolejne zmiany górników - w sumie dwa tysiące osób. Zażądali zniesienia stanu wojennego i uwolnienia działaczy "S" z kopalni oraz PRG Mysłowice. Mimo presji i dezinformacji ze strony władz, strajk trwał. Rozpuszczano pogłoski o planowanym zalaniu kopalni lub użyciu gazu. Strajkujących wspierali księża, którzy zjeżdżali na dół. Stopniowo ograniczano dostawy żywności - pod koniec strajku górnicy żywili się już resztkami chleba i jabłkami. W trakcie trwania protestu zrezygnowało z niego około tysiąca z nich. Zostało jednak drugie tyle. Górnicy wyjechali na powierzchnię 28 grudnia, po uzyskaniu od władz gwarancji bezpieczeństwa. Wyjeżdżając śpiewali hymn, a potem modlili się przed ołtarzem św. Barbary. Wracając do domów byli zatrzymywani przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa. Wyłapywano domniemanych przywódców strajku, jego uczestnicy musieli pisać podania o ponowne przyjęcie do pracy. Aresztowanych i oskarżonych o sprawstwo kierownicze strajku uniewinnił sąd. Gdy opuszczali gmach sądu, byli jednak ponownie zatrzymywani przez milicję i internowani. Po latach odnaleziono dokumenty potwierdzające, że władza rozważała pacyfikację kopalni, przygotowując m.in. szczegółowy plan użycia milicji, wojska, wozów bojowych i broni palnej. Strajk w kopalni Piast stał się kanwą jednej z najbardziej popularnych, drugoobiegowych piosenek okresu stanu wojennego, śpiewanej m.in. przez Jana Krzysztofa Kelusa. - Wyjeżdżajcie już chłopcy od Piasta/ Pora chłopcy opuścić tę dziurę/ Baby płaczą, napiekły wam ciasta/ Złota klatka uniesie was w górę. Tylko honor jest wasz solidarni/ Bryłą węgla zaś polskie sumienie/ Wam już czas. Wyjeżdżajcie z kopalni/ Wspólna Polska zepchnięta pod ziemię - śpiewał w 1982 r. bard opozycji. Dziś Piast to największa polska kopalnia, zatrudniająca ponad 6 tys. osób i wydobywająca ok. 4,5 mln ton węgla rocznie.