Jak poinformował przewodniczący "Solidarności" w kopalni "Piast" Bogusław Hutek, z tej okazji ukazało się dwupłytowe wydawnictwo dokumentujące zeszłoroczne uroczystości ćwierćwiecza tego wydarzenia. W niedzielę natomiast w kościele św. Barbary w Bieruniu odbędzie się rocznicowa msza. Dwutygodniowy strajk był odpowiedzią na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, zmilitaryzowanie kopalni, zawieszenie działalności organizacji i stowarzyszeń oraz internowanie przywódców związkowych. 14 grudnia 1981 r. rozpoczęły go 2 tys. górników. Do końca protestu 650 m pod ziemią wytrwało ponad tysiąc z nich, spędzając tam Wigilię i Boże Narodzenie. Wydawnictwo zawiera m.in. zmontowany z nagrań archiwalnych oraz wspomnień uczestników strajku film jednego z nich, Wojciecha Wikarka, zatytułowany "Najdłuższa szychta", zapis utworu muzycznego "14 dni pod ziemią" Juliusza Wątroby i Janusza Kohuta, a także fragmenty uroczystej masówki w kopalnianej cechowni i migawki z późniejszej historycznej sesji panelowej. Strajk rozpoczął się 26 lat temu właśnie od masówki w cechowni "Piasta". Gdy działacze zakładowej "Solidarności" powiedzieli, że wiceprzewodniczącego związku w kopalni Eugeniusza Szelągowskiego zatrzymała milicja, zgromadzona przy ołtarzu św. Barbary załoga zażądała jego uwolnienia. Pierwsza zmiana górników zjechała pod ziemię, ale pozorowała pracę. Wczesnym popołudniem górnicy dowiedzieli się o internowaniu całego zarządu "Solidarności" we współpracującym z kopalnią Przedsiębiorstwie Robót Górniczych Mysłowice. Zdecydowali, aby nie wyjeżdżać z dołu. Do protestu dołączyły dwie kolejne zmiany górników - w sumie 2 tys. osób. Zażądano zniesienia stanu wojennego i uwolnienia działaczy "S" z kopalni i PRG Mysłowice. Mimo presji i dezinformacji ze strony władz, strajk trwał. Rozpuszczano pogłoski o planowanym zalaniu kopalni lub użyciu gazu. Strajkujących wspierali księża, którzy zjeżdżali na dół. Stopniowo ograniczano dostawy żywności - pod koniec strajku górnicy żywili się już resztkami chleba i jabłkami. W trakcie trwania protestu zrezygnowało z niego około połowy uczestników. Górnicy wyjechali na powierzchnię 28 grudnia, po uzyskaniu od władz gwarancji bezpieczeństwa. Wracając do domów byli zatrzymywani przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa. Wyłapywano domniemanych przywódców strajku, jego uczestnicy musieli pisać podania o ponowne przyjęcie do pracy. Aresztowanych za sprawstwo kierownicze strajku uniewinnił sąd. Gdy opuszczali gmach sądu, byli jednak ponownie zatrzymywani przez milicję i internowani. Po latach na jaw wyszły dokumenty, z których wynika, że władza rozważała pacyfikację kopalni, przygotowując m.in. szczegółowy plan użycia milicji, wojska, wozów bojowych i broni palnej.