Kobieta jechała na egzamin. - Tak naprawdę powód zachowania oskarżonego był bardzo błahy - ulicą przechodziła młoda, ładna dziewczyna, z którą miał ochotę na seks, i to spowodowało zabójstwo - powiedział sędzia Gwidon Jaworski. Wyrok jest nieprawomocny. Zbrodnia, do której doszło w czerwcu 2006 r., zbulwersowała opinię publiczną w regionie. Przez kilka lat Joasia była poszukiwana. O tym, że nie żyje, bliscy dowiedzieli się dopiero po ponad czterech latach, kiedy ujęto sprawcę. Zabójca pracował jako dozorca Z. pracował jako dozorca baru niedaleko dworca w Goczałkowicach. Zaczepił dziewczynę idącą na pociąg, a kiedy zaczęła bronić się i krzyczeć, uderzył ją kilka razy kamieniem i zrzucił z nasypu w krzaki. Tego samego dnia wieczorem wrócił i przewiózł taczką ciało do pobliskiego zagajnika, i zakopał. Poza zabójstwem prokuratura zarzuciła 37-letniemu mężczyźnie próbę gwałtu na dziewczynie. Podczas procesu oskarżony przyznał się do zabójstwa; do gwałtu - nie. Sąd w wyroku wskazał jednoznacznie na seksualny motyw zbrodni. Nie uwierzył w wyjaśnienia oskarżonego, który mówił, że Joanna sama go zaczepiła i miała się z niego naśmiewać, i późniejsze - że chciał z nią tylko porozmawiać. Na motyw miała wpływ aparycja ofiary - Niewątpliwie na motyw zabójstwa, którym kierował się oskarżony, miała wpływ aparycja pani Surowieckiej. Była to bardo ładna kobieta, bardzo starannie przygotowywała się do wyjścia na egzamin, była bardzo ładnie ubrana. Na pewno było to czynniki, które spowodowały, że przechodząca tamtędy kobieta spodobała się Markowi Z. - wskazał sędzia Jaworski. Przewodniczący składu orzekającego zwrócił uwagę, że zginęła młoda kobieta u progu życia i ta strata nie może być w żaden sposób zrekompensowana - sprawcę takiej zbrodni należy izolować od społeczeństwa. Marek Z. ma skłonności sadomasochistyczne Według biegłych, Marek Z. ma skłonności sadomasochistyczne, cechuje się bardzo wysokim stopniem agresji, a jednocześnie małą zdolnością jej tłumienia. Prokurator żądał dla oskarżonego 25 lat więzienia z zastrzeżeniem, że o warunkowe zwolnienie mógłby się ubiegać najwcześniej po 20 latach. Surowszego wyroku domagała się rodzina - dożywocia z możliwością zwolnienia po 35 latach. Sąd nie znalazł podstaw do wymierzenia takiej kary. Sędzia Jaworski wskazał na okoliczności łagodzące, których nie można było nie wziąć pod uwagę: przestępstwo nie było wcześniej planowane, sprawca po zatrzymaniu wskazał miejsce ukrycia zwłok. Nie wiadomo, czy rodzina zaskarży orzeczenie Na ogłoszenie wyroku, poza ojcem, przyszła także mama i siostra Joanny. Nie było Marka Z. ani jego obrońcy. Nie wiadomo, czy rodzina zaskarży orzeczenie. Ojciec zamordowanej powiedział dziennikarzom, że musi to przemyśleć wraz z bliskimi. - Nie życzę nikomu, by spotkało go to, co nas. Przez pięć lat poszukiwań żyliśmy w nadziei, że szukamy żywej córki. Trudno przejść nad tym do porządku dziennego. Po prostu córka dalej będzie żyła w naszych sercach - powiedział ojciec Joanny, Kazimierz Surowiecki. Joanna zaginęła w czerwcu 2006 roku. Studentka Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej w Katowicach udała się rano w kierunku dworca kolejowego w sąsiednich Goczałkowicach; jechała na egzamin. Zagadkę zbrodni rozwikłano po czterech latach Sprawę jej zniknięcia udało się rozwikłać dopiero po ponad czterech latach. W listopadzie 2010 roku policja zatrzymała Marka Z. Pracował wtedy w Legnicy przy wyrębie lasu. Na stałe mieszkał w okolicy Czechowic-Dziedzic. Ma żonę i dziecko. Nie był wcześniej karany. Sędzia Jaworski zaznaczył, że sprawcę udało się wykryć dzięki determinacji rodziny, która po kilku latach od zniknięcia Joasi domagała się, by jeszcze raz sprawdzić czy telefon dziewczyny nie uaktywnił się. Okazało się, że tak. Aparatu używała żona Marka Z.