Do tej pory mimo dwóch procesów w tej sprawie nie udało się ustalić, kto jest winien tragedii. Czy kiedykolwiek będzie to możliwe... - Moje emocje wystygły - mówi Stanisław Płatek, przywódca strajku w kopalni "Wujek", ranny w czasie walk w milicją. - Zauważam, że ze strony rodzin, które poniosły najdotkliwszą stratę, bo zginęli ich najbliżsi, też zaczyna się wyczuwać pojednanie. Wybaczenie, ale nie zapomnienie. Tego się po prostu nie da zapomnieć. W styczniu sprawa tragicznej pacyfikacji "Wujka" ponownie trafi na wokandę. Zajmie się nią Sąd Apelacyjny w Katowicach. Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej przedstawi też zarzuty osobom odpowiedzialnym za utrudnianie śledztwa w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń w okresie stanu wojennego. Zdaniem IPN, bezpośrednio po tragedii prokuratorzy z Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach celowo zacierali ślady, co uniemożliwiło wskazanie winnych zbrodni i ich ukaranie. Świadek ws. Grudnia '70: wyszedł po leki dla córki - dostał kulę W procesie w sprawie Grudnia '70 zeznawał dzisiaj świadek, który dostał w Gdyni 17 grudnia postrzał w biodro, gdy wraz z żoną wyszedł po leki dla chorej córki. 59-letni Juliusz Kowalczyk, który do dziś utyka, mówił przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że został ranny od kuli pistoletowej, jak potem powiedział mu chirurg. Stało się to, gdy wyszedł wraz z żoną po leki dla chorej córki, bo żona "sama się bała". Pod przystankiem kolejki "Gdynia-Wzgórze Nowotki" widział biegnących milicjantów, nagle poczuł ból w nodze. - Nie zagrażałem im, ale do mnie strzelili - oświadczył. Kowalczyka umieszczono w szpitalu w Redłowie na oddziale kobiecym. - Taki był tłok - tłumaczył świadek. Po wszystkim dostał on od władz 30 tys. zapomogi (równowartość rocznej pensji). Według świadka, z krążącego nad miastem śmigłowca nie tylko rzucano świece dymne i petardy, ale także strzelano z broni ostrej. Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Dziś oskarżeni o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. są: b. wicepremier Stanisław Kociołek, b. szef gen. Wojciech Jaruzelski, jego zastępca gen. Tadeusz Tuczapski oraz byli dowódcy wojskowi różnych szczebli: Stanisław Kruczek, Mirosław Wiekiera, Wiesław Gop i Bolesław Fałdasz. Wszystkim grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy. Żaden z nich nie przyznaje się do zarzucanych czynów.