W poniedziałek mija 10. rocznica wypadku w jastrzębskiej kopalni, gdzie wybuch pyłu węglowego zabił dziesięć osób; dwie zostały ranne. Była to wówczas największa od kilkunastu lat katastrofa górnicza w Polsce. Przed południem przedstawiciele dyrekcji kopalni, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, związków zawodowych i koledzy zmarłych spotkają się w kopalnianej cechowni na okolicznościowej uroczystości. Modlitwę odmówi kapelan górniczej Solidarności, ks. prałat Bernard Czernecki. Msze w intencji górników zamówiono też w jastrzębskich kościołach. - Co roku - nie tylko w dniu okrągłej rocznicy - wspominamy tych kolegów, którzy odeszli na wieczną szychtę. Katastrofa sprzed 10 lat jest wśród załogi wciąż pamiętana. Takich rzeczy nie da się wymazać z pamięci; ciągle mam przed oczami, jak wyjeżdżały auta z ciałami naszych kolegów - powiedział wiceszef Solidarności w kopalni Jas-Mos Bogdan Koziński. Do wypadku doszło 6 lutego 2002 r. przed piątą rano w chodniku położonym 600 metrów pod ziemią, podczas prac strzałowych. W chwili eksplozji w strefie wybuchu było 47 górników. 37 osób udało się od razu wyprowadzić na powierzchnię. Dwaj górnicy zostali ranni - jeden był poparzony, drugi miał złamany bark. Nie udało się uratować 10 górników, którzy byli najbliżej wybuchu. Najmłodszy miał 28, najstarszy 43 lata. Prowadzone przez dziewięć miesięcy śledztwo prokuratury rejonowej w tej sprawie zostało umorzone "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa". Później Prokuratura Okręgowa w Gliwicach nakazała wznowienie postępowania, nakazując pogłębienie materiału dowodowego. W sierpniu 2003 r. śledztwo zostało ponownie umorzone. Nowa ekspertyza potwierdza wcześniejsze ustalenia i wnioski, że gdyby roboty strzałowe były prowadzone zgodnie z zasadami, nie doszłoby do wypadku, mimo stwierdzonych w kopalni nieprawidłowości. Uznano, że wybuch nie mógł mieć żadnej innej przyczyny niż prowadzone przez górników prace. Prokuratura uznała, że wypadek był spowodowany przez błąd człowieka, a nie siły natury. Stwierdzono, że winę za spowodowanie wybuchu ponosi jedna z osób, które zginęły. Komisja nadzoru górniczego badająca przyczyny tragedii uznała, że do wybuchu pyłu węglowego doszło z powodu naruszenia przepisów i elementarnych zasad prowadzenia robót górniczych, m.in w zakresie prowadzenie tzw. prac strzałowych. Z ustaleń komisji wynikało, że gdyby nie nieostrożność i złamanie przepisów przez same ofiary wypadku, prawdopodobnie nie doszłoby do tragedii. Śledztwo potwierdziło, że w kopalni były nieprawidłowości - niedostatecznie neutralizowano pył węglowy. Zgodnie z zasadami, ilość materiału niepalnego w pyle musi wynosić przynajmniej 80 proc., tymczasem próbki pobrane po katastrofie wykazały, że stężenie materiału niepalnego w pyle węglowym wynosiło tylko niespełna 22,3 proc. Prokuratura uznała jednak, że nie ma związku przyczynowego między tymi zaniedbaniami a wybuchem, w którym zginęli górnicy. Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku zastosował sankcje wobec 11 osób z kierownictwa i dozoru ruchu kopalni "Jas- Mos". Powodem był brak należytego nadzoru lub nieprzestrzeganie przepisów.