- To kara za wyłudzenie. Mężczyzna myślał zapewne, że brak pieniędzy i dokumentów oraz fakt stałego zamieszkania za granicą pozwolą mu ujść bezkarnie. 10-dniowy areszt został mu naliczony od momentu zatrzymania, czyli od poniedziałkowego wieczoru - powiedział w piątek aspirant sztabowy Marek Wypych z zabrzańskiej policji. Jak wyjaśnił, w przypadku wykroczeń popełnionych przez osoby mieszkające poza Polską policja i sądy stosują przyspieszony tryb karania. Zabrzański sąd grodzki, przed który policjanci doprowadzili niewypłacalnego klienta, uznał że kara inna niż areszt - w postaci grzywny lub ograniczenia wolności - mogłaby wobec 36-latka okazać się nieskuteczna. Wypych zaznaczył, że mężczyzna, który w zabrzańskiej restauracji zamówił m.in. cielęcinę na ciepło, piwo i drinki, a potem odmówił zapłaty rachunku wynoszącego 122,40 zł, od początku niejasno odpowiadał na pytania wezwanych policjantów o brak pieniędzy, dokumentów i miejsce zamieszkania lub pobytu. Z jego relacji wynikało, że choć przebywa w Polsce od dwóch miesięcy, nie zatrzymał się u mieszkającej w Zabrzu rodziny, lecz u nieokreślonych znajomych, których tożsamości nie chciał wyjawić. Podał jedynie dane siostry, która wezwana na komisariat, potwierdziła jego tożsamość, a potem szybko wyszła nie rozmawiając z bratem. Brak pieniędzy i dokumentów 36-latek tłumaczył ich zagubieniem, czego jednak nie zgłosił wcześniej policji. W tej sytuacji sąd grodzki, przed którym stanął mężczyzna, uznał że tylko areszt będzie jedyną możliwą do wyegzekwowania formą kary.