W lipcu tego roku sąd w Katowicach za kaucją wypuścił czterech tzw. baronów paliwowych, podejrzanych o spowodowanie gigantycznych strat Skarbu Państwa. Tylko w tym wątku afery paliwowej mówi się o kwocie ok. 100 mln zł i zarzutach kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Jak wyglądał mechanizm tego paliwowego oszustwa - o tym w relacji reportera RMF Marka Balawajdra: Na całej sprawie państwo mogło stracić nawet 10 mld zł. Sąd w Katowicach, uchylając areszt, wyznaczył kaucję od 30 do 400 tys. zł. Uzasadniał, że od dnia aresztowania minęło wystarczająco dużo czasu, aby zebrać dowody. Sąd uznał tym samym, że nie ma już obaw matactwa czy utrudniania śledztwa. Jednak taka sytuacja miała miejsce. RMF dotarł do człowieka, któremu proponowano olbrzymie pieniądze w zamian za ochronę jednego z baronów, wypuszczonego w lipcu Przemysława K. - Przyszła pani mecenas Magdalena (...) z Zawiercia. Nikt jej tam nie zapraszał, ja nie wiedziałem, skąd ona się tam wzięła. Przedstawiła się, że jest od pana (...) i musi pilnować moich poczynań w areszcie i że proponuje mi 1 mln zł, jeśli wezmę wszystko na siebie. Jeśli nie będzie potrzeby, to nie będę mówił nic w czasie zeznań i ta kwota pozostanie taka sama - powiedział RMF mężczyzna, chcący zachować anonimowość. O całej sprawie wiedziała prokuratura, najpierw mysłowicka potem także katowicka. Odmówiono jednak wszczęcia postępowania, bo - jak stwierdzono - nie znaleziono w propozycji złożenia fałszywych wyjaśnień żadnych znamion przestępstwa. Na tym jednak nie koniec. W aferze paliwowej pojawili się również lekarze i adwokaci. Wyszukując luki w prawie, a czasem wręcz naginając je, robili wszystko, by do aresztu nie trafił jeden z podejrzanych.