Takich przeszkód nie widzą (a jeśli się pojawią, potrafią je pokonać) ludzie, zwłaszcza młodzi, którzy decydują się podjąć wolontariat misyjny. Poświęcając swoje wakacje czy urlop, wyjeżdżają w różne części świata, na kilka tygodni lub miesięcy, aby tam pomagać ludziom. Do tego bowiem, żeby przeżyć doświadczenie misyjne, nie trzeba być w zakonie. Wolontariusze swoją pracą najczęściej wspierają parafie i ośrodki misyjne oraz prowadzone przez nie dzieła, takie jak świetlice, domy dziecka czy szpitale. Dają przy tym również świadectwo swojej wiary w Jezusa Chrystusa. A kiedy wracają do swoich środowisk, przemienieni tym doświadczeniem i dojrzalsi, potrafią zarażać swoim misyjnym entuzjazmem innych. Wśród dzieci ulicy Niewątpliwie najbardziej prężną wspólnotą w Polsce, przygotowującą wolontariuszy do wyjazdów na misje, jest Salezjański Wolontariat Misyjny (SWM) "Młodzi Światu". Propaguje on też tematykę misyjną, zbiera fundusze na prowadzenie misji, a także otacza modlitwą całe dzieło misyjne Kościoła. Realizuje też program Adopcji Miłości, wspierający edukację najmłodszych mieszkańców Afryki i Ameryki Południowej, z którego skorzystało już ponad 200 dzieci. W ramach SWM od 1999 r. ponad 220 osób wzięło udział w przeszło 120 zagranicznych projektach misyjnych. Ze swoją posługą dotarły one do kilkunastu krajów Afryki, Ameryki Południowej, Azji oraz Europy Wschodniej, pracując tam z dziećmi ulicy, w placówkach socjalnych czy świetlicach. Taką właśnie posługę zdecydowali się podjąć na początku swojego małżeństwa Basia i Łukasz Piędel, którzy spędzili rok we Freetown, stolicy Sierra Leone, niewielkiego państwa muzułmańskiego w zachodniej Afryce. Zamieszkali w tamtejszym ośrodku Don Bosco Fambul, w którym co roku 60 chłopców wziętych z ulicy przechodzi 10-miesięczny program resocjalizacyjny, pomagający im w powrocie do domu. Małżonkowie pomagali też w rozbudowie zaplecza salezjańskiej parafii. − Mieliśmy świadomość, że spędzimy we Freetown określony czas. Nie chodziło więc o to, żebyśmy robili tam wszystko sami, ale aby zaszczepić w młodych ludziach ideę wolontariatu i służenia innym. Przygotowywaliśmy więc ich do tego, żeby sami byli animatorami w oratorium, które już tam funkcjonowało - zauważa Basia. Oblaci i kombonianie Oprócz salezjanów wolontariat misyjny organizują również inne zgromadzenia zakonne, m.in. Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Działa on przy Oblackim Duszpasterstwie Młodzieży "Niniwa", w ramach którego od końca lat 90. wolontariusze udają się przede wszystkim na Wschód - tam, gdzie oblaci prowadzą swoje misje. W tym roku jednak młodzi ludzie wyjadą podczas wakacji na trzytygodniowe wolontariaty nie tylko do Rosji, na Ukrainę i Białoruś, ale także do Czech i Mołdawii. Od 2010 r. istnieje też w Polsce Ruch Świeckich Misjonarzy Kombonianów. W tej krakowskiej wspólnocie młodzież pod okiem ojców ze Zgromadzenia Misjonarzy Kombonianów Serca Jezusowego, służących najbiedniejszym i najbardziej opuszczonym, przygotowuje się do wyjazdów misyjnych trwających miesiąc lub nawet ponad rok. O wiele więcej otrzymujemy Głoszenie Ewangelii poza granicami Polski, zarówno poprzez krótkie rekolekcje ewangelizacyjne, jak i wyjazdy oazowiczów na wolontariat misyjny, to z kolei cele Diakonii Misyjnej Ruchu Światło-Życie. Ma ona swoje oddziały w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Przemyślu, Katowicach i Lublinie. Do tej pory diakonia wysłała na ponadpółroczne pobyty dziesięciu wolontariuszy do Kazachstanu i dwie wolontariuszki na Ukrainę, a w tej chwili szuka chętnych do wyjazdu do Kazachstanu i Boliwii. Organizuje ona również krótsze wolontariaty misyjne, takie jak np. ubiegłoroczny w Berdiańsku na Ukrainie. Czternaście osób w różnym wieku przez dwa tygodnie nie tylko pomagało w tamtejszej parafii katolickiej, gdzie proboszczem jest ks. Zdzisław Zając, pochodzący z Poniatowej na Lubelszczyźnie, ale również opiekowało się dziećmi, ucząc je m.in. tańca i języka angielskiego. Spędzali oni również czas z osobami bezdomnymi, które korzystają z prowadzonej przez parafię jadłodajni oraz noclegowni. − Największym odkryciem pobytu w Berdiańsku było dla nas to, że owszem, my dajemy, ale o wiele więcej otrzymujemy - zauważa ks. Adam Pawłowski, opiekun grupy wolontariuszy. Medycy na misjach Szczególną formą wolontariatu misyjnego jest ten organizowany przez poznańską Fundację Pomocy Humanitarnej "Redemptoris Missio". Powołano ją ponad 20 lat temu w celu stworzenia profesjonalnego zaplecza dla polskich misjonarzy prowadzących działalność medyczną wśród chorych w najuboższych krajach świata. Przez te lata fundacja wysłała ponad 150 wolontariuszy, m.in. lekarzy, pielęgniarki, położne oraz studentów kierunków medycznych, do takich krajów, jak: Papua Nowa-Gwinea, Jamajka, Kamerun, Zambia, Indie czy Etiopia. Jedną z wolontariuszek "Redemptoris Missio" jest Agnieszka Łuczak, lekarz chorób wewnętrznych w poznańskim szpitalu im. św. Jana Pawła II. Jej przygoda z wolontariatem rozpoczęła się jeszcze na studiach od trzymiesięcznego pobytu w Indiach w wiosce dla trędowatych. Potem była dwa razy w Kamerunie i na Jamajce. - Kiedy się już raz wyjedzie, to misje wciągają. Są jak choroba zakaźna - żartuje Agnieszka, która po pobycie w Kamerunie zainicjowała w fundacji adopcję misyjną. Do tej pory objęto nią ok. setki dzieci i młodzieży, umożliwiając im regularnymi wpłatami naukę w szkołach i na studiach. 4 tysiące roboczogodzin Również w Poznaniu działa reaktywowane w 2000 r. Akademickie Koło Misjologiczne (AKM) zrzeszające studentów i pracowników naukowych poznańskich uczelni. Jego członkowie nie tylko spotykają się na wspólnej modlitwie, ale pogłębiają swoją wiedzę na temat misji i propagują tematykę misyjną na uczelniach, w szkołach i parafiach. W organizowanych przez AKM letnich wyjazdach do tej pory wzięła udział blisko setka wolontariuszy, którzy w sumie przepracowali już ok. 4 tys. roboczogodzin na rzecz prowadzonego w Jerozolimie przez siostry elżbietanki sierocińca oraz ośrodków misyjnych na Wyspach Zielonego Przylądka. Studenci zresztą przygotowują się do nich przez cały rok, zbierając także na nie fundusze. I to nie stojąc z koszyczkiem przed kościołem, ale rozprowadzając własnoręcznie wykonane cegiełki, m.in. butelki do przechowywania wody święconej, publikacje AKM-u przybliżające jego wyjazdy misyjne czy tzw. pakiet pokojowy, czyli obrazek z widokiem Jerozolimy i słowami z Psalmu 122: "Prośmy o pokój dla Jerusalem", przyklejonym listkiem oliwnym oraz dziesiątką różańca z drzewa oliwnego. Jedną z członkiń AKM-u jest Anna Stachowiak, studentka II roku farmacji, która w ubiegłym roku była na wolontariacie misyjnym w Jerozolimie. Jego uczestnicy pomagali tam siostrom odnowić budynek sierocińca i zadbać o jego otoczenie. W tym roku natomiast Ania wyrusza z AKM-em do Kazachstanu. - Takie doświadczenie misyjne to absolutnie nie jest zmarnowany czas. Ono pozwala poznać innych ludzi i kulturę, ale także siebie w trudnych warunkach i w szczególny sposób doświadczyć wspólnoty - przyznaje Ania, dodając, że w swoim środowisku stara się potem świadczyć o tym, co przeżyła, i zachęcać innych do włączania się w akcje AKM-u wspierające misjonarzy. Wystarczy mieć chęci Wyjazd na wolontariat misyjny może również zorganizować we własnym zakresie praktycznie każda parafia. - Wystarczy mieć chęci, nawiązać kontakt z jakąś placówką misyjną albo misjonarzami i dowiedzieć się, jak można im pomóc - przekonuje ks. Dawid Stelmach, wikariusz poznańskiej parafii pw. św. Andrzeja Boboli, z którym podczas tegorocznych wakacji sześciu parafian pojedzie na dwa tygodnie do Kamieńca Podolskiego na Ukrainę. - Pracuje tam akurat pochodzący z naszej parafii ks. Jerzy Molewski ze zgromadzenia księży chrystusowców, więc chętnie nas przyjmie. Pomimo niepokojów panujących w tym kraju udało mi się zebrać grupę młodych osób, z którą będziemy prowadzili półkolonie dla dzieci i pomagali przy rozbudowie kościoła - wyjaśnia ks. Stelmach. W podpoznańskich Tulcach, poprzedniej parafii, w której był wikariuszem, zorganizował on wyjazd dziesięciu osób do Maroka, gdzie posługują siostry Misjonarki Oblatki Maryi Niepokalanej. - Ten wyjazd bardzo zintegrował młodzież, która po powrocie z wielkim zapałem zaangażowała się w rozmaite inicjatywy misyjne, jak choćby Salezjański Wolontariat Misyjny. Jednocześnie swoim przykładem zachęciła ona innych młodych ludzi z parafii - podkreśla kapłan, namawiając do podejmowania tego typu parafialnych wyjazdów. - Kiedy ma się misyjny zapał, nie warto czekać, tylko zacząć realizować pragnienia, które nosi się w sercu. A Bóg tak wszystko poukłada, że w końcu trafi się na ludzi, którzy będą chcieli z nami jechać. KAMILA I BŁAŻEJ TOBOLSCY