Tomasz Skory: Jak sobie radzić z tym, co się wydarzyło wczoraj? Tadeusz Pieronek: To jest wydarzenie wielkie, porównywalne do tego z 16 października 1978 roku, tylko odwrócone - tam wybór, tu odejście. Wtedy cieszyliśmy się. Tak, teraz też się cieszymy, dlatego że mamy za sobą te 26 lat wspaniałego pontyfikatu, obecności, która nas ubogaciła, która niewątpliwie dla Kościoła, dla świata, Polski była okresem wielkich przemian, w których skutecznie uczestniczył; wpływał na te wszystkie zmiany, które zaszły. Ludzie Kościoła, przyjaciele papieża, mimo wstrząsu zachowują ten głęboki dystans, który ma i ksiądz biskup. Bywa, że w ostatnich dniach okazywali nawet pogodę ducha. Umarł przyjaciel. Myślę, że to jest konsekwencja tej wiary, którą nauczamy. Zmartwychwstanie to jest to, co nam daje nadzieję. My dążymy, żeby to przejście z tego świata do innego było spokojne, żeby nam nie stwarzało większych problemów. Rozpaczający w kościołach, dziś, wczoraj w całej Polsce chyba nie radzą sobie z tym najlepiej. Co im radzić? Każdy człowiek ma z tym problem. Radzić im można tylko to - im większa wiara, tym większa możliwość podejścia do tych spraw ze spokojem - nie racjonalnie, ale z wiarą. I łzy, i gesty niezadowolenia, bólu to są rzeczy u człowieka zawsze zrozumiałe; trzeba to wkalkulować w całość tego wydarzenia. Nie obawia się ksiądz biskup tego, co będzie, np. skłonności do zbytniej egzaltacji postacią papieża w przyszłości? Myślę, że to przejdzie. To nie ma sensu. To jest jeden z kilkuset papieży. To jest wielkie mocne ogniwo w tym łańcuchu papiestwa. To jeden z następców, namiestników Chrystusa, który się zdarzył się z rodu Polak. Cieszmy się z tego, badamy dumni, ale nie przesadzajmy. To jest papież i pasterz całego Kościoła. Następnym papieżem my, Polacy będziemy chyba zawiedzeni. Nie, nie. Mam nadzieję, że właśnie nie. Zobacz raport specjalny "Jan Paweł II"