Poniżej wybrane fragmenty książki, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Rafael. ----- "(...) Tak naprawdę, gdy na Ziemi rodził się Syn Boga, wszystko stało na głowie i to od samego początku. W łonie młodziutkiej Maryi poczęło się Dziecko. Poczęło się w sposób cudowny, niewytłumaczalny racjonalnie. Poczęło się z Ducha Świętego. Dziecko było Synem Boga, od wieków oczekiwanym przez Izraelitów Mesjaszem. W stajni urodzony... Mąż Maryi, skromny rzemieślnik, dowiedział się o Jej stanie i kompletnie nie wiedział, co o tym myśleć. Czy żona go oszukuje, zdradza i to już na początku ich wspólnego życia? Jeśli sprawa by się wydała, mogła zostać ukamienowana. Oczywiście, w porę zjawił się anioł i wszystko Józefowi wyjaśnił, ale czy takie wstrząsy były w ogóle im obojgu potrzebne? Wkrótce Maryja wyruszyła aż za Jerozolimę, do swej o wiele starszej kuzynki Elżbiety. Pragnęła ją wspierać w czasie jej ciąży. Wróciła do Nazaretu tylko po to, by tuż przed własnym porodem pokonywać, siedząc na ośle, góry dzielące Galileę i Judeę. Akurat zarządzono spis ludności. Ponieważ jej mąż pochodził z Betlejem, musieli udać się tam, aby dopełnić swego obywatelskiego obowiązku. Kiedy przekroczyli granicę Betlejem, Maryja zaczęła odczuwać bóle porodowe. Miasteczko było jednak tak zapełnione - w związku ze spisem zapewne - że przyszli rodzice nie mieli się gdzie zatrzymać. W końcu znaleźli mieszczącą się w grocie stajnię. Tak, stajnię. Tam urodził się Syn Boga. Za pierwsze łóżeczko posłużył mu żłób. W zasadzie rzecz nie do pomyślenia, czyż nie? Czy Bóg nie mógł inaczej tego zaplanować? W końcu był Bogiem, mógł wszystko. Jakby tego wszystkiego było mało, nowo narodzony Jezus stał się największym wrogiem politycznym króla Judei, a Jego rodzice, by uchronić Go od śmierci, musieli natychmiast, tak jak stali, uciekać wraz z Nim aż do Egiptu. Pobyt tam niósł ze sobą kolejne problemy (...). Czy Jezus jest postacią historyczną? Przyszedł czas na postawienie pytania nieco przewrotnego, ale jednak takiego, które na stronicach tej książki musi paść. Czy Jezus jest postacią historyczną? Dziś historyczność Jezusa z Nazaretu jest bezsporna, znane są bowiem nauce pozabiblijne źródła historyczne - i to starsze nawet niż Ewangelie czy Listy Apostolskie - które imię Chrystusa wymieniają. Szczegółowo opisałam je w książce "Piątek, który zmienił wszystko", konfrontującej ewangeliczne opisy męki i zmartwychwstania Jezusa z odkryciami naukowymi, toteż teraz przytoczę tylko najważniejsze. Najstarsze pozabiblijne źródło historyczne wymieniające imię Chrystusa powstało jeszcze za Jego życia, dokładnie na kilka godzin przed Jego śmiercią. Mam na myśli tak zwany titulus crucis, czyli tablicę potępienia (Tablica potępienia to w języku łacińskim i terminologii rzymskiego prawa karnego titulus damnationis. Tablica Chrystusa, jako niezwykle szczególny titulus damnationis, określana jest jako titulus crucis, czyli tablica z krzyża Jezusa - przyp. red.), którą zgodnie z zapisami rzymskiego prawa karnego wieszano nad ukrzyżowanymi skazańcami. Był to zwykle kawałek deski, którą pokrywano białym wapnem i na tak przygotowanym podłożu czarną lub czerwoną farbą wypisywano imię skazanego oraz czyn, za jaki go stracono. Czasami informacji nie malowano, ale je ryto i tak właśnie było w przypadku Jezusowego titlus crucis, którego treść - jak wiemy z kart Ewangelii - sformułował Poncjusz Piłat, odnalazła razem z krzyżem Jezusa św. Helena. Jest on jednym z bardzo rzadkich przykładów źródła historycznego będącego jednocześnie relikwią. Tablicę przepołowiono. Jedna jej część została w Jerozolimie, drugą Helena zabrała ze sobą do Rzymu. Część jerozolimska zaginęła około VII wieku. Część rzymska istnieje do dziś i pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku została poddana analizie naukowej, której wyniki potwierdziły jej autentyczność. Na zachowanej połowie tablicy do dziś widoczne są wyryte w trzech językach słowa: "Jezus Nazarejczyk". Titulus crucis jest zatem najstarszym pozabiblijnym dowodem historyczności Chrystusa stworzonym przez namiestnika cesarskiego i mającym rangę urzędowego dokumentu. Certyfikat pogrzebowy Jezusa Drugi pozabiblijny dowód powstał kilka godzin później niż titulus i miał bezpośrednią styczność z ciałem nieżyjącego Jezusa. O jego istnieniu naukowcy wiedzieli już w 1978 roku, jednakże badania nad nim zostały ukończone dopiero w 2011 roku. Mówię o tak zwanym certyfikacie pogrzebowym Jezusa. Certyfikaty takie wystawiali rzymscy urzędnicy osobom straconym przez ukrzyżowanie. Miały one różną formę - od pergaminowych arkuszy poprzez fragmenty płótna czy też cienkich listewek. Na certyfikatach atramentem wypisywano informacje dotyczące skazańca, a następnie mocowano je (przykładowo pergaminowe arkusze - klejem) do ciała skazańca. Prawo przewidywało, że ciała osób straconych na krzyżu po zdjęciu z nich składano na rok do zbiorowej mogiły. Rok później ekshumowano i wydawano je rodzinom. Tak więc certyfikaty pogrzebowe pozwalały zidentyfikować ciała. Pochówek ukrzyżowanych przestępców w zbiorowej mogile miał być dodatkową karą dla nich. Jezus, jako uznany za winnego, miał również zostać w tę konwencję wpisany. Jak wiemy z kart Ewangelii, uczniowie zwrócili się jednak o zgodę na wydanie ciała swego Mistrza i ją otrzymali. Jezus nie został więc pochowany we wspólnym grobie, ale któryś z rzymskich urzędników zdążył wystawić dla niego certyfikat pogrzebowy i przymocować go do Jego ciała. Całun,kroniki i listy Skąd o tym wiemy? Ze specjalistycznych fotografii całunu turyńskiego. Dzięki tym zdjęciom dostrzeżono napisy wokół głowy człowieka z całunu, fragmenty łacińskich wyrazów, a następnie je zrekonstruowano. Okazały się one odbitymi na płótnie śladami atramentu z danymi Jezusa. Postać Jezusa z Nazaretu pojawia się również dwukrotnie w kronikach żydowskiego kronikarza Józefa Flawiusza (I wiek). O Chrystusie wspomina także w swych Rocznikach najwybitniejszy rzymski historyk Tacyt oraz rzymski kronikarz Swetoniusz w swym dziele "Żywoty cezarów". W jednym z listów adresowanych do cesarza Trajana imię Chrystusa wymienia też wybitny epistolograf czasów rzymskich Pliniusz Młodszy (I wiek). Kończąc wątek dowodzenia historyczności Jezusa z Nazaretu, przywołam jeszcze list napisany najprawdopodobniej w 73 roku przez Mara Bar-Serapiona, syryjskiego stoika. W tekście listu pisanego w więzieniu, kierowanego do syna rzeczony autor wspomina powstanie żydowskie, które wybuchło w Palestynie przeciw Rzymianom w 66 roku. Nie pada co prawda w nim imię Jezusa, jednak bez trudu można się domyśleć, iż o Nim właśnie Mara Bar-Serapion pisze. Istnieją jeszcze inne, nieco późniejsze źródła pozabiblijne odnoszące się do Jezusa z Nazaretu, jednak te wymienione powyżej są najistotniejsze (...). Grota Narodzenia (...) Grota Narodzenia, serce Betlejem, otulona jest murami jednej z dwóch najsłynniejszych świątyń chrześcijańskich na świecie, czyli bazyliki Narodzenia Pańskiego. W roku 326 przybyła tam pielgrzymująca po Ziemi Świętej cesarzowa Helena. W jej obecności konsekrowano pierwszą bazylikę Narodzenia Pańskiego, której fundatorem był jej syn Konstantyn Wielki. Grota ma długość 12 metrów, szerokość 3,5 metra i 3 metry wysokości. Składa się z dwóch nisz. Pierwszą uznaje się za miejsce narodzin Chrystusa, drugą, położoną nieco w głębi, za miejsce, w którym stał żłóbek. Grota znajduje się pod prezbiterium bazyliki. Tradycja mówi, że miejsce narodzenia Jezusa niemal od samego początku otaczane było czcią. Wiadomo również, że już około 50 lat po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa Betlejem stało się - zaraz po Jerozolimie - ulubionym celem pielgrzymek pierwszych chrześcijan. Niestety, w pierwszej połowie II wieku, pielgrzymki te zaczęły przeszkadzać ówczesnemu imperatorowi cesarstwa rzymskiego, Hadrianowi. Cesarz, by położyć im kres, wpadł na pomysł stworzenia w tym Aleksandra Polewska 69 miejscu kompleksu świątynnego poświęconego rzymskiemu bożkowi Adonisowi. Jego częścią był święty gaj. Możemy domniemywać, że cesarzowa Helena, przybywszy do Betlejem, bez większych problemów odnalazła grotę, w której narodził się Pan. Dlaczego? Wywieźli relikwię Bowiem wiek wcześniej wybitny pisarz chrześcijański Orygenes zawarł w swym traktacie Przeciw Celsusowi taki oto zapis: "Do dzisiaj istnieje w Betlejem grota, w której się narodził [Jezus - przyp. autorki]. Wynika z niego, że mniej więcej 100 lat po wzniesieniu kompleksu ku czci Adonisa, Grota Narodzenia wciąż była wyraźnie rozpoznawalna i wciąż mówiono o niej wśród rozproszonych po Imperium Romanum chrześcijan, nawet jeśli znalazła się na terenie maskującej ją potężnej świątyni pogańskiego bóstwa". Misja św. Heleny zakończyła się sukcesem i dziś właśnie dzięki jej determinacji i uporowi możemy oglądać miejsce, w którym Mesjasz przyszedł na świat. Bazylikę Narodzenia Pańskiego ukończono przed 333 rokiem, niestety, już w 529 roku w czasie rewolty Samarytan dewastujących i palących chrześcijańskie kościoły uległa ona poważnym zniszczeniom. W 614 roku Betlejem najechali Persowie. Mieli zamiar zrównać z ziemią bazylikę, gdy jednak dostrzegli na jednej z jej ścian mozaiki przedstawiające odzianych w perskie szaty mędrców, odstąpili od zamiarów dewastacji i więcej do świątyni nie wrócili. Największe niebezpieczeństwa jednak wciąż były przed betlejemską bazyliką. W 638 roku słynny kalif Omar ibn al-Khatab wkroczył do Betlejem po uprzednim zajęciu sąsiadującej z nim Jerozolimy. Choć stosunki muzułmanów z chrześcijanami układały się dość pokojowo, wiedziony Bożym natchnieniem patriarcha jerozolimski św. Sofroniusz, nie dowierzając trwałości tychże relacji, wydał polecenie wywiezienia ze świątyni absolutnie bezcennej relikwii. Sacra culla Co było skarbem bazyliki? Relikwia, o której w wymienionym już traktacie Przeciw Celsusowi pisze bardzo jednoznacznie Orygenes. "Do dzisiaj istnieje w Betlejem grota, w której się narodził [Jezus - przyp. autorki] - brzmi zdanie, które już poznaliśmy, a które jego autor rozwija następująco - a w grocie żłóbek, do którego został położony, owinięty w pieluszki. Rzeczy te zgadzają się z historią Jego narodzin opisaną przez Ewangelie". W latach trzydziestych VII wieku wspomniany wyżej patriarcha Sofroniusz nakazał wywieźć relikwie żłóbka nie tylko z Betlejem, ale i w ogóle z terytorium Palestyny i złożyć w ręce ówczesnego Ojca Świętego Teodora I. Papież, otrzymawszy ową świętość w depozyt, polecił ją umieścić w rzymskiej świątyni Santa Maria Maggiore, która w VII wieku zaczęła być spontanicznie nazywana przez rzymskich chrześcijan kościołem Sancta Maria ad Praesepem, czyli bazyliką Świętej Maryi od Żłóbka. Relikwie żłobka nigdy nie wróciły już do Ziemi Świętej i w bazylice Santa Maria Maggiore są eksponowane po obecne czasy. Co prawda, nie są już żłóbkiem w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale zaledwie pięcioma pozostałymi z niego deseczkami zwanymi świętymi deszczułkami. Długość pierwszej i najdłuższej z nich wynosi 80 centymetrów. Pozostałe natomiast są dokładnie o 10 centymetrów krótsze. Przeprowadzone przy konserwacji relikwii badania, które miały miejsce w 2007 roku, wykazały, iż deszczułki wykonane są z drzewa klonowego pochodzenia palestyńskiego i liczą sobie około 2000 lat. Betlejemska tradycja mówi, że żłóbek zachowali mieszkańcy miasta, którzy uwierzyli, iż spoczywał w nim oczekiwany przez nich Mesjasz. Kim mogli być? Być może właścicielami groty, która pełniła funkcję stajni. Być może pasterzami, którzy najpierw przyszli złożyć pokłon Dzieciątku, a kiedy Święta Rodzina opuściła Betlejem, weszli w jakiś sposób w posiadanie żłóbka? Może go odkupili? Być może otrzymali go w drodze zamiany na inny, lepszy? (...)". Aleksandra Polewska ----- Aleksandra Polewska "Narodziny, które zmieniły świat". Boże Narodzenie w świetle niezwykłych odkryć i objawień mistycznych. Dom Wydawniczy RAFAEL, Kraków 2013.